Odcinek 9 - Wizytacja

Odcinek rozpoczyna się nad ranem w zakładach TT, w dziale produkcyjnym. Pani Bogusia nadzoruje pracę Pawła, Tytusa i Marcina. Paweł sortuje zamówienia, Tytus zmywa podłogę, gwiżdżąc, a Marcin rozmawia przez telefon.
M: Tak? Będą państwo dzisiaj? Zaraz, dzisiaj?! Jak to dzisiaj?! Dobrze, dobrze, powiem o tym. Do usłyszenia!
Marcin natychmiast zaczyna się stresować, przybiera nerwową pozycję.
B: Matuszak, czego ty się zatrzymał?
M: Pani Bogusiu, już dzisiaj przyjeżdża sanepid!
B: Sanepid?! I dopiero teraz mi o tym mówi?!
Ty: Apetyt? Dziękuję, jadłem.
P: Sanepid, Tytus, sanepid. Będą sprawdzali nasze zakłady. Już widzę kisiel w majtach Marcina!
M: Słyszałem to!
B: Matuszak, idź do szefa mu powiedzieć.
M: Oczywiście!
Marcin wybiega z hali produkcyjnej, zestresowany.
B: A wy dwaj co? Nie mają nic do roboty?
P: Właściwie to-
B: Zasuwajta na magazyn! Mają mi wszystko poukładać na swoim miejscu! Cały ma lśnić!
Ty: Chodźmy na magazyn!
B: Bez komentarzy, Dobrowolski, do roboty!

Paweł i Tytus biegną na magazyn, gdzie czeka na nich Szymon.
S: Witajcie. Pewnie Pani Bogusia was przysłała.
P: Tak, mieliśmy jakieś sprzątanie przeprowadzić, czy coś.
S: A, rozumiem, rozumiem. Chodźcie za mną.
W międzyczasie, Marcin biegnie do szefa z informacją. Nie może jednak się dostać do gabinetu, gdyż jest zajęty rozmową z delegatami. Udaje się więc do sekretariatu, do Joanny.
M: Asia, dawno przyszli goście do szefa?
As: Dosłownie przed chwilą. Będziesz musiał chwilę poczekać.
Grzegorz przychodzi do sekretariatu, taszcząc pod pachą stertę dokumentów.
G: Przepraszam, nie widział ktoś Ali? Miałem jej dostarczyć kilka dokumentów od Daniela.
As: Nie sprawdzałeś w 202?
G: Właśnie tam byłem, ale jej nie było.
As: Usiądź sobie koło Marcina i poczekaj, ja zadzwonię do Ali.
Po chwili z zarządu przychodzi Roman, również z dokumentami.
As: A ty tu czego, też przyszedłeś dostać bata?
R: Ja dokumenty chciałem skserować...
As: Moja drukarka nie działa. Idź tam na pierwsze piętro, do Bartka do 107.
R: Ok.
As: A wy dwaj, zróbcie sobie kawę czy coś... Jezu, ta praca sekretarki naprawdę potrafi dać w kość...

Tymczasem w magazynie, Paweł, Tytus i Szymon przechadzają się po całym obiekcie.
S: Dobra, weźcie tam poprzesuwajcie tacki na swoje miejsce, ja pójdę zrobić tak samo po drugiej stronie.
Tytus idzie na jedną stronę, Paweł na drugą. Nie ma zbytnio co przesuwać po jego stronie, jednak po chwili przychodzi Tytus ze śrubą.
Ty: Paweł, patrz co znalazłem!
Nagle jeden z regałów zaczyna się trząść.
P: Tytus... skąd ty wziąłeś tą śrubę?
Ty: Znalazłem, na podłodze! Była wkręcona w regał!
Regał przewraca się, przewracając przy tym kolejne. Taki efekt domina robi bałagan w magazynie w niecałe 15 sekund. Natychmiast do chłopców przybiega wkurzony Szymon.
S: Co... żeście narobili?!
Ty: Znalazłem śrubę! Wyciągnąłem ją z regału!
P: Co za cymbał... nie wierzę...
S: Czy wy wiecie ile zajmie ponowne uprzątnięcie tych klamotów?!
Ty: Dwa lata!
S: Dokładnie! Teraz mi to zbierać, w podskokach!
Tytus zaczyna zbierać żelastwo, z kolei Paweł siedzi na krześle obok.
Ty: Dawaj, zbieraj ze mną!
Paweł łapie Tytusa za kołnierz.
P: Sam spierdoliłeś robotę, to sam ją teraz rób!
Paweł wrzuca Tytusa w żelastwo, głową w dół.
Ty: Hej, znalazłem młotek!

Tymczasem w biurze, Marcin nadal próbuje dobić się do szefa. Gruby Paweł jednak jest zajęty służbowymi telefonami, na co Marcin wzdycha i wraca do sekretariatu. Roman przechodzi obok ze stertą papierów, do Bartosza.
R: Panie Bartek, przyszedłem skserować dokumenty.
Ba: Spoko, młody. Wiesz co i jak?
Roman niepewnie patrzy na starą drukarkę, z której leci masa kurzu.
R: Ch... chyba tak.
Ba: I gites.
Roman odpala drukarkę, która zaczyna skrzeczeć.
R: Czy ona powinna tak głośno pracować?
Ba: To normalne dla takich starych rupieci.
Roman wkłada kartki do drukarki i zaczyna drukowanie, jednak drukarka zaczyna zwiększać moc w zastraszającym tempie. Zaczyna drukować znacznie więcej kartek niż powinna, wypluwając je we wszystkie strony.
R: Jak to wyłączyć?!
Ba: Nigdy czegoś takiego nie widziałem! Spróbuj ją odłączyć!
Roman próbuje podejść do gniazdka, jednak drogę blokują mu lecące kartki papieru. Próbuje wyciągnąć rękę, jednak dostaje kilka zacięć po dłoni.
R: Aaa, zacięcia papierem!
Roman zaczyna ssać zranione palce.
R: Panie Bartek, nie może Pan tego wyłączyć? Panie Bartek?
Bartosz zniknął pod stertą papieru. Roman wybiega z gabinetu i zatrzaskuje drzwi.
R: Mnie tu nie było!

Grzegorz i Daniel przesiadują na ławeczce przed zakładem.
G: Więc, co sądzisz o gejach?
D: Szczerze? Kiedyś nikogo nie obchodziło czy jest się gejem czy nie, a teraz wielkie rzeczy, zrobili z tego międzynarodowy ruch! To całe LGBT.
G: Dobrze mówisz! To jest zwykłe narzędzie propagandowe lewicy!
Z budynku rozbrzmiewa się alarm, głośny i wysoki.
D: Co znowu, twoi koledzy zniszczyli czyiś gabinet?
Przez głośniki słychać głos Grubego Pawła.
GP: Uwaga, uwaga! Wszyscy pracownicy są proszeni na swoje stanowiska! Mamy sytuację awaryjną, powtarzam, awaryjną! Przyjeżdża do nas sanepid!
D: No i kicha z przerwy.
G: Może jeszcze któregoś dnia sobie porozmawiamy.
D: Byle nie o polityce.
G: Nic nie obiecuję! Chodźmy.
Grzegorz i Daniel idą na górę zakładu. Wszyscy współpracownicy są zestresowani, każdy sprząta cały zakład. Również Roman, który przed chwilą uciekł z zasypanego dokumentami biura.
G: Romek?
R: Nic nie zrobiłem!
Grzegorz podejrzliwie patrzy na Romana.
G: Co?
R: Nic, sprzątam biura!
Grzegorz coraz to bardziej dociekliwym wzrokiem patrzy na Romana, po czym idzie dalej z Danielem. Do Romana podchodzi Aśka, obiekt jego westchnień.
A: Młody, pomożesz mi w biurze?
Roman zaniemawia, jedynie może wydukać...
R: Ba- ma...
A: Tak też myślałam. Chodź, pomożesz mi z papierami.
Aśka ciągnie Romana do biura, który podśmiechuje się, patrząc w obiektyw.

Paweł i Tytus dalej siedzą w magazynie, układają każdą część, każdy przyrząd i składnik na swoim miejscu.
P: Do diaska, nigdy z tym się nie wyrobimy.
Ty: To wszystko ja zrobiłem!
P: Dobra, wiesz co? Układaj wszystko byle jak, byle nic nie leżało na podłodze.
Ty: Ale wtedy nie będzie dokładnie!
P: Wali mnie to! Układaj!
Tytus zbiera z podłogi różne rzeczy i układa na regale.
Ty: Tej, Paweł?
P: Co?
Ty: Szczurka też?
Paweł spogląda na szczura, a ponieważ ich się boi i ma na nie uczulenie, zaczyna krzyczeć.
Ty: Słodki, czyż nie? Nazwę go Moris!
Moris rzuca się na Pawła i zaczyna go gryźć po kostkach, coraz to wyżej, aż w końcu gryzie go po twarzy, po czym ucieka.
P: Nie... Morisa możesz odstawić...
Paweł upada na ziemię cały spuchnięty. Szymon przychodzi do chłopaków, gdzie zauważa leżącego Pawła.
S: Nie wygląda najlepiej. Co mu się stało?
Ty: Moris go pogryzł!
S: Moris?
Ty: Mój kolega!
S: Nie znam żadnego Morisa, ale przed chwilą zatłukłem szczura patelnią. Taki wielki, zobacz!
Szymon pokazuje Tytusowi rozplaszczonego Morisa na patelni.
Ty: Moris, nieeeeee!
Szymon bierze Pawła przez ramię i biegnie do pielęgniarki.
S: Pani Krystynko, Pani Krystynko! To już drugi!

Roman pomaga Aśce w sprzątaniu jej biura, jednak nie może się skupić. Cały czas myśli o niej.
A: Powiedz mi, jesteś tutaj z SS?
R: Ja... jestem z... SS!
A: Świetnie. Ja przyjeżdżam tutaj z San Fernando.
R: A t-t-t-to jest jakaś... wieś?
A: Dokładnie 2,5 kilometra na południe od SS. Taka mała osada leśna.
Aśka zauważa, że Roman się trzęsie.
A: Wszystko ok?
R: T-tjak!
Aśka kładzie rękę na barku Romana.
A: Pewnie się boisz sanepidu, co?
Romanowi natychmiast na dotyk Aśki staje. Aśka zaczyna się śmiać, a Roman czerwienieje. Widok spoza gabinetu.
R: Po co Ci ten młote- AAAAAAAAAAAAAAAA!
A: Jestem mężatką. Zapamiętaj to sobie, kolo.

Gruby Paweł stoi z Derylem i Tomaszem na zewnątrz, niecierpliwie czekają na przyjazd sanepidu.
De: Widzę ich!
T: Gdzie?
De: Jadą, o tam!
Deryl wskazuje na furgonetkę jadącą z ulicy.
GP: Dobra, zmykajcie do biura. Ja to załatwię. No, już!
Deryl i Tomasz idą do biura. Z furgonetki wychodzi inspektor w asyście kilku pracowników.
I: Inspektor Ireneusz Lasota, przyjechałem tutaj na kontrolę.
Gruby Paweł nie widzi w tym powodów do zmartwień, mimo że chłopcy na bank zdewastowali cały lokal.
GP: Oczywiście, zapraszam!
Gruby Paweł prowadzi inspektora na górę zakładu.
GP: Zacznijmy od razu od drugiego piętra. Przy okazji, pójdziemy po kawę.
S1: O, tutaj mamy pękniętą ścianę.
GP: Gdzie?
S1: Pokój 107! U Pietrzaka i Dejasa.
GP: Biuro Bartka?
S2: Cała szybka jest tutaj oblepiona karteczkami! O tutaj, i tu, i tu, i jeszcze tu!
Gruby Paweł otwiera drzwi gabinetu 107, z którego wysypują się tysiące wydrukowanych dokumentów. Z nich wyskakuje Bartosz i kieruje się na schody.
B: Wolność! Świeże powietrze!
Pracownicy sanepidu patrzą podejrzliwie na Grubego Pawła, który nerwowo się uśmiecha.
GP: No dobrze, chodźmy na kawkę!
Pogodziński prowadzi delegację do sekretariatu, gdzie znikają poza kadrem.

Daniel przesiaduje w swoim biurze, paląc trawkę z Grzegorzem. Grzegorz cały czas kaszle przy paleniu.
G: Jak można palić to ścierwo?
D: Nie przesadzaj, młody! Trawka cię rozluźni! Weź wdech... i wydech...
Grzegorz bierze kilka oddechów.
G: Nic nie czuję.
D: Kurdę no, wrzuć na luz! Mmm, już czuję jak melancholia odchodzi...
G: Ty nigdy nie jesteś w melancholii.
D: Nie, nic a nic! Napiję się jeszcze ziołowej herbatki...
Daniel sięga po swój kubek, jednak w nim jest zwykła herbata.
D: Dziwne, byłem pewien że wziąłem swój kubek.
Tymczasem w kuchni, Gruby Paweł zaparza gościom kawę i herbatę. Jeden z pracowników pije herbatę, w której są zioła Daniela.
S3: Aha! Wszędzie rozpoznam ten smak! Marihuana! Ma-ri-hua-na! Panie Pawle, co to ma znaczyć?
GP: Marihuana? O nie, nie, nie, nie może być. Nie w mojej firmie!
I: W Pańskiej firmie spożywacie narkotyki?
GP: Nigdy w życiu, Panie Inspektorze! Ale ja wiem kto za tym stoi... Zgódka! Daniel Zgódka! Jeszcze sobie z nim porozmawiam... Tymczasem, może zajdziemy na dział produkcji?
S2: Chodźmy. Pan prowadzi.

Na dziale produkcji siedzą Marcin, Pani Bogusia, oraz Paweł. Do działu wchodzą Gruby Paweł z delegacją.
GP: A tutaj proszę Państwa, jest nasz dział produkcji. W naszym dziale odbieramy i nadajemy przesyłki, wytwarzamy materiały i przygotowujemy produkty do restauracji.
S1: Ciekawe, ciekawe.
I: Pytanie.
GP: Tak?
I: Zatrudnia Pan nieletnich? Kolega chyba jest nieletni.
GP: Który?
I: Ten w czarnych włosach.
GP: Zatrudniłem kilku młodych sezonowo. Wie Pan inspektor, zatrudniłem ich w maju, popracują przez wakacje, a potem zobaczymy.
I: Mhm.
M: Co to jest?!
Marcin otwiera przesyłkę, w której jest krowia głowa. W dodatku zgniła.
P: Zaraz bełtnę!
Paweł wymiotuje do kosza obok stanowiska, Pani Bogusia z kolei denerwuje się na Marcina.
B: Wywal to, w podskokach!
M: Gdzie mam to wywalić?
B: Gdziekolwiek! O, i weź jeszcze tego kurczaka! Cały śmierdzi jakimś olejem!
Marcin idzie z odpadami do kontenerów.
M: Przepraszam najmocniEEEEEEEEEJ!
Marcin poślizga się o plamę oleju z kurczaka i przewraca się. Wypuszcza z rąk kurczaka, który ląduje na głowie Inspektora.
I: Moja wytrzymałość dobiega końca! Daję Panu ostatnią szansę!
Gruby Paweł nerwowo ściąga kurczaka z głowy Lasoty, który jest cały pokryty olejem.
S2: Pan Inspektor nie żartuje, szczególnie kiedy zaczyna się denerwować.
GP: No dobrze, właściwie został nam tylko magazyn. Zapraszam za mną.

Tytus i Szymon siedzą na magazynie, cały czas zawaleni robotą.
Ty: Panie Szymku, chyba słyszę sanepid!
S: No i przechlapane. Idź się gdzieś schowaj!
W dokładnie tym momencie do magazynu przychodzi delegacja.
I: Nikt mi się tu chował nie będzie. Panowie są odpowiedzialni za?
Ty: Produkcja!
S: Ja tutaj pracuję na magazynie, wydaję zamówienia i-
I: Pan w blond włosach, zapraszam na swój dział.
Ty: Ale ja przyszedłem pomóc! I wszystko ułożyłem! Byle jak, bo nie starczyło nam cza-
Szymon zatyka Tytusowi usta.
S: Kolega chciał powiedzieć, że spędziliśmy cały ranek ustawiając rzeczy tam gdzie należą!
S3: Ogórki konserwowe, podpisane jako palnik gazowy?
S: Właśnie sęk w tym, że-
S3: Jeszcze mam tego więcej! Przewód gazowy, na miejscu tasaków do mięsa?
S2: A tutaj wszystko jest walnięte w jeden kąt!
S1: To miejsce sztyni szczurzym moczem!
S2: W kwestii szczurów, co robi ten szczur na patelni?!
Ty: To jest Moris!
I: Panie Pogodziński, Pańskie warunki pracy są skandaliczne, niesanitarne, wręcz odrażające! Niczym zza ruskiego przemysłu z 1905 roku! Jestem zmuszony nałożyć na Pana grzywnę w wysokości 30 tysięcy złotych za niedostosowanie się do zasad sanepidu.
S1: Do widzenia.
S2: Niech nie zapomni Pan przelać!
S3: Czekamy do jutra.
Gruby Paweł przysiadł na krześle z rachunkiem i przybiera coraz to bardziej większy grymas na twarzy.
Ty: No to ja uciekam! Czołem, szefie!
GP: Chłopcy!!!

Tymczasem, przed budynkiem stoi furgonetka sanepidu. Z jej tyłu wychodzi Twórca, wszystko było jego pomysłem.
Tw: I jak, panowie? Udało się?
I: No a jak!
Pracownicy sanepidu ściągają swoje kostiumy, pod którymi kryją się pracownicy firmy dezynsekcyjnej.
S1: Gorąco mi było w tym ubranku.
S2: A żebyście widzieli jaki kisiel miał w majtach ten ich szefuńcio!
S3: Taki o, chłopaki, taki o!
I: No...
"Inspektor" otrzymuje telefon od klienta, cała ekipa dostała wezwanie.
I: Dobra, proszę Pana, dostaliśmy zgłoszenie. Tak więc, nasza rola tutaj dobiega końca.
S3: Adios!
Tw: Nie zabierzecie mnie ze sobą? I wysiadłbym gdzieś po drodze...
S1: Hola, hola! Nie ma nic za darmo! Paliwo teraz kosztuje, kolo! Bulisz 25, albo nici z przejażdżki!
Tw: Przejdę sam, nie będę bulić 25 zł za raptem 2 kilometry drogi! Dobra, nara.
Twórca zauważa wychodzących z budynku chłopaków, przed którymi ucieka.
R: Twórca!
G: Brać go!
P: To pewnie on ich wezwał!
Ty: Mam coś na brodzie, chłopaki?
Cała czwórka rzuca się w pogoń za Twórcą i znika poza kadrem.

Koniec odcinka 9.


.