Odcinek 4 - Koncert

Paweł i Grzegorz jedzą sobie śniadanie w kuchni z dziewczynami, a Roman i Tytus... po prostu się wygłupiają w salonie. Jeden z drugim siłują się, niczym zawodnicy MMA.
P: Więc dziewczyny, robicie piżama party?
A: Zapraszam jutro koleżanki na takie małe nocowanie.
G: Ta jasne... piżama party. Piżama party są takie babskie.
P: Co ty wiesz o piżama party? Całe życie nic, tylko na dupie siedziałeś i wyzywałeś wszystkich i wszystko wokół, bo nikt Ci nie odpowiada, wszystko na nie i tak dalej!
G: Nie wkurwiaj mnie, ok? Ech, ta rozmowa po prostu się nie klei.
P: Ciebie to wszystko wkurwia...
M: Chłopcy, chcecie jeszcze trochę kanapek?
G: Dziękuję, ja nie.
P: Ja może jeszcze jedną.
M: A ty, siostrzyczko?
A: Nie jestem już głodna...

Grzegorz i Andżelika idą do swoich pokoi, zostawiając Pawła i Magdę samych. Paweł myśli, o czym porozmawiać z Magdą.
P: Magda?
M: Tak, Paweł?
P: Jak to jest być dorosłym?
M: Wcale nie jest łatwo być dorosłym. Musisz zarabiać, aby przeżyć. A ceny szybują w górę jak szalone. Czy to jedzenie, czy rachunki, czy czynsz, wszystko.
P: Inflacja szaleje, prawda?
M: Dokładnie tak! Ty to naprawdę jesteś mądry.
P: Może i mam te 17 lat, ale i tak wiem dużo. No bo zobacz, w porównaniu do zwykłego buca, hiperseksualisty czy takiego faszysty, no powiedz mi, kto tu jest najmądrzejszy?
M: No pewnie że-
Nagle rozlega się pukanie do drzwi. Paweł spotyka w drzwiach rudego mężczyznę.
D: Dzień dobry, Waldemar Deryl się kłania. Przyjechałem tutaj po czwórkę nowych pracowników.
P: Tak, już wołam kolegów. Chłopaki! Przyszedł gościu z TT!
Pozostała trójka wychodzi z salonu, a z nich tylko Grzegorz zdążył się odpowiednio przyszykować. Tytus i Romek roztargnięci schodzą za pozostałymi do pomarańczowej furgonetki firmowej. Obok Deryla siedzi Tomek, jego współpracownik.
D: Tomuś, ty wziąłeś tą fakturkę od Clarka?
To: Nie było go dzisiaj rano w biurze.
D: Kuźwa człowieku, już szesnasty dzień szef czeka na tą fakturę.
To: Nie moja wina, to jego dzisiaj nie było.
D: Z takim cepem pracować, masakra.

W międzyczasie chłopcy siedzą z tyłu furgonetki, przeglądając dokumenty w pudełkach.
Ty: Ok, co my tu mamy... Hyhy, zauroczenie zagadki!
G: Tu pisze odroczenie zapłaty, palancie. Ciebie chyba naprawdę powinni na kurs analfabetów wysłać.
P: Playboy?
Roman na słowo "Playboy" natychmiast się odwraca i zabiera Pawłowi magazyn.
P: Ej, oddaj!
Roman obraca się plecami do chłopaków, polerując swój "karabin" jak wariat. Grzegorz uderza go w tył głowy.
G: Kurwa, nie przy nas debilu.
R: Raz na jakiś czas człowiek może no...
P: Jezus Maria, nie wierzę. Chodzi o to, byś nie trzepał kapucyna przy nas!
R: Czekaj... już... kończę...
Pozostała trójka odwraca się od Romana, który kontynuuje przez dłuższą chwilę. W końcu, postanawia wytrzeć swoją rękę o tylne drzwi furgonetki.
G: Nie dotykaj tych drz- WIIIIII!
Roman zbyt mocno nacisnął drzwi i je otworzył. Wyleciał z pojazdu wraz z dokumentami.
P: Stop! Kolega wypadł z pojazdu!
Deryl natychmiast hamuje, chłopcy uderzają o przegrodę furgonetki. Roman biegnie do furgonetki, będąc daleko w tyle.
G: Dokumenty weź!
Roman zawraca się po leżące na drodze papiery, niemal nie wpadając pod przejeżdżające samochody. Wszyscy czekają przeszło siedem minut na Romana, po czym ruszają do Tawny Tim's.

Pod restauracją stoi Gruby Paweł, szef firmy. Pierwsi z furgonetki wychodzą Deryl i Tomek, po czym zamieniają kilka słów z szefem.
D: Szefie, przywieźliśmy tych nowych.
GP: A, znakomicie. Jeszcze znakomiciej by było, gdybyście w końcu przywieźli też te fakturki. Zalegacie z nimi już bite dwa tygodnie!
Drzwi furgonetki otwiera Tomek, zapoznając Grubego Pawła z chłopakami.
GP: No młodzi, przedstawcie się.
P: Jestem Paweł, a to są moi koledzy.
Ty: Dzień dobry, jestem Tytus.
R: Jestem Roman.
G: Jestem Grzegorz.
GP: Ja też jestem Paweł, jestem szefem tej firmy od blisko dwunastu lat.
Ty: Ale zbieg okoliczności, co nie?
P: No tak.
GP: Dobra, zapraszam was na krótką rozmowę - wszystkich po kolei. Zawieziemy was na dział produkcyjny, do naszego biurowca.
R: Ok.
GP: Możemy pojechać moim autem. Deryl i Miś, możecie wrócić do pracy.
Chłopcy wsiadają do białego forda szefa i jadą w kierunku biurowca.

Po dotarciu do zakładów produkcyjnych Tawny Tim's, szef bierze chłopaków po kolei do swojego biura. Cała scena jest przyspieszona, w towarzystwie muzyki country.
GP: Ok, chłopcy. Wszyscy macie już przydzielone działy. Pływaczewski i Dobrowolski, idziecie na dostawy do Bogusi. Kijan, idziesz do zarządu pod skrzydła Borsuka. A ty Cebulak, idziesz do 106 do Daniela. Zrozumieliście?
P: Tak.
R: Wszystko jasne.
GP: No to, do roboty! Praca sama się nie wykona.
Chłopcy rozchodzą się do swoich stanowisk. Paweł i Tytus schodzą na dział dostaw, gdzie wita ich Marcin.
M: Cześć, wy musicie być tymi nowymi.
P: Dzień dobry. Tak, my jesteśmy tymi nowymi.
Ty: Z Panią Wodo będziemy pracować!
M: Dobra chłopcy, radzę wam uważać, bo Bogusia to całkiem niezrównoważona kobieta. Mówię wam, zachowuje się jakby ciągle miała jakiś okres...
B: Coś mówiłeś, Matuszak?
M: Nic, nic! Opowiadam chłopcom o naszej pracy!
B: No, mam nadzieję. Wracaj do roboty, ale najpierw przeszkól kolegów.
M: Także wiecie, każdy nowy pracownik musi przejść szkolenie BHP, przeciwpożarowe, i tak dalej, etcetera etcetera.
Ty: O, a długo zajmuje to szkolenie?
M: Hmmm, zazwyczaj do końca dnia. Ale postaram się wam to streścić jak najbardziej.
P: No, ok.
Marcin prowadzi Pawła i Tytusa do sali konferencyjnej, w której pokazuje im kilka filmików związanych z BHP. Wśród nich znalazła się parodia takich filmików, w którym przez nieuwagę pracowników wszyscy giną w coraz to bardziej brutalne sposoby. Tytus osłupiał z przerażenia, z kolei Paweł siedzi niewzruszony i ogląda filmik.
M: No dobrze, ten ostatni filmik znalazł się tutaj przypadkiem, ale mam nadzieję że dał wam dobry przykład na zasadzie "Co robić, a czego nie" w pracy. Jakieś pytania?
P: Nie mam pytań.
Tytus nadal siedzi nieruchomo przy stole, Paweł ciągnie go za ramię na swoje stanowisko.

W gabinecie Daniela, Grzegorz siedzi obok swojego nowego współpracownika.
D: Ok, Grzesiek. Będę potrzebował kilku rekordów z archiwum. Poszukaj kilka uszkodzonych teczek i powymieniamy je na nowe.
Daniel przekazuje Grzegorzowi klucze do archiwum, po czym zostaje sam w gabinecie.
D: No, skoro nie ma nikogo, to czemu by nie zapalić?
Daniel wyciąga skręta z "zielonym" i zaczyna go palić. Odpręża się w swoim fotelu, zaciągając się dymem. Nagle do pokoju bez pukania wchodzi Plusnin, członek zarządu TT. Przestraszony ćpun wyrzuca niedogaszonego skuna do kosza.
D: Panie Artem, co tam u Pana?
Pl: A horoszo wszystko, szukam swojej teczki którą może zostawiłem w którymś ofisie. Pomożesz mi jej poszukać?
D: No oczywiście, pójdę z Panem na przerwie.
Pl: Okej, za pjać minut przerwa.
Plusnin nagle wyczuwa w powietrzu zapach zioła.
Pl: Co to za zapach?
D: Jaki zapach?
Pl: Czy ty palisz narkotik?
D: Narkotyki? Nigdy w życiu! Ja tylko herbatkę ziołową robiłem!
Daniel dopija swój napój w kubku, którym okazuje się być woda z grzejnika - wcześniej odpowietrzał grzejniki z Grzegorzem. Wypluwa swój napój, zapluwając całe biurko. Plusnin patrzy podejrzliwie na Daniela.
D: Racja, nie posłodziłem herbatki.

W zarządzie, Roman pracuje z Kazikiem, Frankiem i O'Hoolihanem. Usiłuje wpisać fakturę do systemu, jednak za każdym razem wyskakuje mu błąd. Powtarza tą czynność kilka razy, bezskutecznie. Zrezygnowany prosi Franka o pomoc.
R: Panie Franek?
F: Tak, Romek?
R: Nie działa mi system, próbuję wpisać tą fakturę już chyba dziesiąty raz.
F: Nie przejmuj się, pokażę Ci co i jak. Dobra, najpierw, wejdź w ikonkę z papierem na górze.
R: Ok, co dalej?
F: Powinieneś zostać przeniesiony do tworzenia faktur. Jak już jesteś, to wtedy-
Z głośników na korytarz wydobywa się firmowy sygnał i komunikat o treści "Przerwa na obiad."
F: No dobrze, zmykaj na przerwę. Po przerwie razem to zrobimy, ok?
R: Ok.

Roman przychodzi do stołówki, w której siedzą Paweł, Tytus i Grzegorz. Pierwszy z nich znalazł gitarę Kazika, na której odgrywa swój ulubiony kawałek, "Thunderstruck" Metalliki.
R: Dajesz czadu!
Paweł kontynuuje swój kawałek, przygrywając chłopakom podczas robienia kawy i drugiego śniadania. Kończy dokładnie w momencie, w którym do kuchni przychodzi Kazik.
K: Młody, ty to masz talent!
P: Dziękuję Panu.
K: Wiesz co, młody? Nasza banda potrzebuje kogoś na zastępstwo, bo kij wie co z pozostałymi się stało. Mieli przyjść na próbę, a nie przyszli. Już dzisiaj mamy po pracy jechać na halę na koncert! To będzie katastrofa...
Ty: Chłopaki, zagrajmy z Pana bandą!
P: Co? Ale my nie-
K: Doskonale, chłopcy! Takiego ducha nam potrzeba! Od razu po pracy, spotkajmy się przed zakładem. Zawiozę was na koncert i poćwiczymy! Nasz zespół Gimme Five liczy na was!
Kazik opuszcza kuchnię, podgrywując na swojej gitarze.
G: No i po co się odzywałeś? Nie umiemy grać. Nic, a nic!
Ty: Hyhy, grałem kiedyś na nerwach nauczycieli!
R: Ja grałem trochę na keyboardzie.
P: Dobra, a śpiewać ktoś chociaż umie?
Tytus powoli, acz niepewnie podnosi rękę.
P: Jest gorzej niż myślałem. Dobra, idziemy tam i pokażemy im, kto tu jest królem muzyki. Nieważne czy umiecie grać, czy nie.
G: Bez sensu.
R: To nie wypali.
Ty: Ej no, chociaż spróbujmy. Pan Kazik będzie smutny ja.
P: Tytus, ty jesteś ze mną?
Ty: Ja w to wchodzę!
Grzegorz i Roman patrzą na siebie niepewnie, po czym skinają na tak.
R: Dobra, zrobimy to.
P: No i to jest to! Po prostu brakowało wam dobrego ducha. Chodźcie!

Chłopcy wsiadają do samochodu Kazika i odjeżdżają. Za samochodem, w tle znajduje się Twórca. Rozmawia z rosyjską mafią, próbując zaplanować pułapkę na chłopców.
Tw: A więc, jedziecie na koncert? Hehe. Mogliście nas zaprosić. Też chętnie zagramy, zagramy tak, że zapamiętają nasz występ na wieki! Co nie, Iwan?
I: Da, my isprotim im ich występ! Wasza reszta, wy wszyscy budiat grali.
Reszta mafii (Wania, Walery i Czuchrin) podpisuje się pod to.
Wn: My podkliuczimy im nasz hardbass!
Wl: Ja budu tancewać, ja znam prisiadki!
C: Ja ich ubiju, wszystkich!
I: Niet, niet, Czuchrin. My nie zabijamy nikogo, nie dzisiaj.
C: Ale szefie...
I: Tichij! My wiediem na koncert!
Iwan odjeżdża spod zakładów, puszczając z samochodu utwór Moskau.

W sali koncertowej przesiadują różne zespoły muzyczne. Gimme Five włącznie z chłopakami przesiaduje z przodu sali. Czim i Patison rozmawiają z chłopakami, Kazik podrywa wokalistkę Sandi, a gitarzysta Folsh siedzi wgapiony w ziemię.
Cm: Chłopaki, jak tam wrażenia przed koncertem?
P: No, nie możemy się doczekać.
Ty: Całą drogę śpiewałem!
G: No tragedia, on nie umie śpiewać!
R: Dobrze że pan Kazik miał w bagażniku keyboard.
Romek przygrywa kilka akordów na swoim keyboardzie.
Pc: Wymiatasz!
Kiedy cała banda rozmawia, ze sceny schodzi przedostatni zespół. Przez mikrofon rozlega się głos:
M: A teraz, przed Państwem wystąpi Gimme... Five!
K: Chodźcie, ekipo!
Dziewiątka muzykantów wchodzi na scenę, wszyscy ze swoim sprzętem. Kazik, Patison i Folsh stroją swoje gitary, Grzegorz i Czim zasiadają za perkusją, Sandi i Tytus podchodzą do mikrofonów, Romek wjeżdża z keyboardem, a Paweł dostaje akordeon.
P: A... akordeon?
K: Witam was wszystkich bardzo gorąco! Jesteście gotowi na nasz nowy kawałek?
Cała widownia wykrzykuje donośne "Tak!".
S: Ten kawałek nazywa się "Odlecieć"!
Pc: Zapnijcie pasy, bo czeka was odlot!
Cm: Dedykuję ten kawałek mojej mamie, której niestety już nie ma wśród nas.
K: No to jazda!

Cała banda zaczyna grać kawałek z gatunku alt rock.
S: Gdy, spojrzałam się... stałeś tam ty.
Ty: Spojrzałem na Ciebie, byliśmy razem my!
S&Ty: Już nie zapomnę chwili tej...
S: O nie!
Ty: O nie!
S: Po środku morza, dryfuję wciąż...
Ty: W ramiona me, płyń, ręce na szyi mi zwiąż.
S&Ty: I nad wodę unieśmy się!
S: O je!
Ty: O je!
S: Lecz gdy czasy, przyjdą złe i w kryzysie rozdzielimy się...
Ty: Nie zważając, na ten kres, szukajmy ciągle się...

Zanim Gimme Five zdążył przystąpić do refrenu, znad sceny zeskakują ruscy mafiosi, przerywając występ naszej bandy. Zaczynają tańczyć przysiadki - przeskakując z kolana na kolano. Puszczają ruskie techno, zagłuszając występ naszego zespołu. Za nimi stoi Twórca, śmiejący się złowieszczo.
P: Co to kuźwa ma być?
Ty: Nie wiem! Ale zagłuszają nasz występ!
K: Grajcie głośniej! Nie dajcie im zepsuć naszego koncertu!
Czim podkręca głośniki na maksa, zapodając zabójcze dawki decybelów. Rosjanie dopinają swego, podkręcając muzykę jeszcze głośniej. Po dłuższej chwili, Walery zaczyna tracić siły. Jego serce nie wytrzymuje intensywnego wysiłku. Twórca strzela ze swojego paska, w celu zastraszenia starego mafiosa.
Tw: Nawet mi tu nie myśl o poddaniu się!
Wl: Blyat, moje serducho!
Cała sala zaczyna się trząść, goście zaczynają się ewakuować. Gimme Five zaczyna grać na najwyższych obrotach. Walery pada na podłogę z zawałem serca, nie mogąc wytrzymać ani dłużej. Twórca zaczyna go klepać po twarzy, aby wstał. Jednak nie wstaje. Krótko po nim z wycieńczenia padają Iwan i Czuchrin. Jedynie Wania nadal stoi na nogach, jednak i on wkrótce przysiada ze zmęczenia. Rosjanie musieli uznać wyższość Polakom.

Pozostali na sali goście zaczynają bić brawa dla Gimme Five.
K: Udało wam się! Uratowaliście nasz występ! Dziękujemy wam bardzo!
S: Naprawdę się dla nas poświęciliście!
Pc: Noo, to było czaderskie, ziomki!
Cm: Jesteście zasłużonymi członkami naszego zespołu!
F: Nawet ja jestem pod wrażeniem... Brawo...
P: Wiecie, po prostu zastąpiliśmy waszych. Nic wielkiego.
K: Nic wielkiego? Uratowaliście nam dupy, dziękujemy wam!
Ty: Dostaniemy coś za to?
P: Tytus!
K: No nie wiem, czy coś będziemy dla was mieli. Spotkamy się w pracy!
R: No... to dzięki, dzięki za wszystko.
P: Dzięki, że mogliśmy tu być.
G: Robi się późno, chodźmy do domu.
P: Dobra, trzymajcie się, zespole! Powodzenia w dalszych koncertach!
K: Na razie! Gimme Five jest z wami!
Chłopcy opuszczają salę, mijając ratowników biegnących po Walerego. Kamera oddala się od sali koncertowej, z której wychodzą chłopcy.

Koniec odcinka 4.


.