Odcinek 3 - Na ryby

Jest wczesny ranek. Paweł i Andżelika nadal śpią, chłopak jest wyczerpany po bezskutecznej próbie znalezienia pracy. Nagle rozlega się pukanie do drzwi. Magda podchodzi do drzwi i rozmawia z nieznaną osobą. Osoba ta wydaje się znajoma Magdzie, najpewniej jest to członek jej rodziny. Zaciekawiony Paweł próbuje spytać Andżelikę.
P: Andżela, śpisz?
A: Nie...
P: Wiesz może kto przyszedł?
A: To wujek Janek, na pewno szuka kogoś na ryby.
W pewnym momencie wujek Janek zagląda do sypialni dziewczyny, witając ją czule.
J: Andżelko, moja najdroższa, wujek Janek do ciebie przychodzi z rana.
A: Cześć wujku.
J: A co to za chłopaka przyprowadziłaś?
A: To Paweł, to tylko mój kolega.
P: Dzień dobry, miło mi.
J: Młody człowieku, czy chciałbyś ze mną pojechać na ryby?
P: Jasne, czemu nie.
J: A ty, Andżelka? Jedziesz z nami?
A: Nie dzięki, nie chcę się ubrudzić.
J: Każdy dobry wędkarz musi się ubrudzić.

Pozostali chłopacy budzą się i przychodzą do Andżeliki.
J: O, patrzcie! Przyszło do mnie jeszcze więcej pomagierów!
Ty: Pomagierów? Nie znam takiego słowa.
J: Jestem Wujek Janek i zapraszam was cieplutko na ryby. Pojedziemy nad jezioro, pokażę wam mój kuter.
R: Kuter? Czadowo! Wyrwiemy jakieś foczki, wujku?
J: Nie wiem czy w jeziorze pływają foki, ale człowiek uczy się przez całe życie. Chodźcie do mojego samochodu, wszystko omówimy tam.
Chłopcy podążają za Wujkiem Jankiem, do jego zielonej terenówki.
J: No, dobrze chłopcy. Mam nadzieję, że spakowaliście sprzęt.
G: Sprzęt? Wyrwałeś nas ze snu o 5 rano i spodziewasz się, że wzięliśmy wędki?
R: No właśnie, w co będziemy łapać ryby? One się nam wyślizgną, jeśli będziemy je łapami brali!
J: Nie martwcie się, chłopcy. Spakowałem kilka wędek i siatkę.
P: No już się cieszę... ciekawe czy żyletki też spakował...
J: A po co ci żyletki, Pawełku?
P: Yyy... do łowienia ryb!
J: Nie słyszałem o łowieniu ryb na żyletki, może nam pokażesz jak będziemy na miejscu?
G: On by tylko się ciął tymi żyletkami, wujku. On tylko łeee, łeee, zaraz się potnę!
P: Stul pysk, palancie!
J: Chłopcy, chłopcy. Energia was rozpiera, a my nawet nie odjechaliśmy spod bloku.

Wujek Janek odpala silnik, a z silnikiem odpala się radio. Z głośników rozbrzmiewa Lady Pank, ulubiony zespół wujka.
Ach tak, to się nazywa prawdziwa muzyka. MOOOOOOOOOGŁAŚ, BYĆ JUŻ NA DNIE! A NIE BYŁAŚ, NIGDY! NIEEEEEE DOWIESZ SIĘ!
Wujku Janku, moglibyśmy przełączyć kawałek na coś bardziej nowoczesnego?
Roman zmienia stację na discopolowy kawałek, Aleksandra autorstwa Andre.
R: Ale ale Aleksandra! Ale ale ale ładna! Taka taka taka skromna! Taka taka sexibomba!
Paweł momentarnie przełącza na muzykę elektroniczną, Turn Me On autorstwa Wet Fingers.
P: I'm dancing with my boy, I see you walking to the par-
Grzegorz włącza punk rock, Injection autorstwa Rise Against.
G: So, give me the drug! Keep me alive! Give me what's left of my life. Don't let me gooooooooooooooooooooooooooooo, ooooooooooohoooooooooooooooo! Pull this plug, let me-
Tytus również chce pokazać chłopakom swój kawałek i załącza Ulterior Motives (autor nieznany).
Ty: You're counting all your sheep, in the skies... Caught up in the-
G: Weź wyłącz to ścierwo, posłuchaj sobie tego.
P: Nie chcemy słuchać twojego pseudorocka!
G: A my nie chcemy słuchać twoich emowysrywów!
R: Ciągnijcie mi wora! Moje disco polo jest najlepsze!
J: Wy młodzi się nie znacie na muzyce!
Cała piątka zaczyna walczyć o radio, wykręcając każdy możliwą stację na odbiorniku. Nagle Wujek Janek traci kontrolę nad pojazdem, który zjeżdża na bok i do rowu. Wykonuje trzy koziołki, po czym zatrzymuje się. Na szczęście nikt poważnie nie ucierpiał, jednak z bagażnika dochodzą dźwięki stękania i wołania o pomoc.

Romek i Wujek Janek otwierają bagażnik pojazdu, w którym siedzi Hipis - kolega wujka.
J: Hipis? Co ty tu robisz?
H: Siemka... chciałem się z wami przemycić na ryby...
J: Jezus Maria, wyłaź z tamtąd, zanim nas drogówka zatrzyma!
Hipis wyczołguje się z rozbitego auta, wyrzucając ze sobą kilka wędek.
H: Cześć chłopcy, jedziecie z Jankiem nad jezioro?
Ty: Jedziemy na kuter!
H: No i zajebiście, ziomuś! Popłyniemy kutrem na rybki, które i tak zapomnimy, jak zwykle.
J: Tym razem ich nie zapomnimy, zobaczysz!
H: No, na co czekamy, w drogę!
P: Nie możemy jechać dalej...
H: Czemu nie?
G: Silnik jest rozjebany, ty metroseksualny geju!
J: Na szczęście rozbiliśmy się tuż przed jeziorem. Chodźcie do mojej chatki.

Nasza grupka dociera do chatki Wujka Janka, porośniętej wokół po brzegi. Pod pachą Wujek taszczy swój sprzęt - trzy wędki i siatkę. Hipis wziął swoją wędkę, oraz kapoki dla chłopaków.
H: Maluchy, trzymajcie kapoki.
Ty: Ale my nie jesteśmy już mali!
H: Haha, przecież żartuję!
J: Dobre, przybij!
Hipis zbija piątkę z Wujkiem Jankiem. Roześmiany Wujek zwraca się do chłopaków, tłumacząc im zasady.
J: Okej, słuchajcie. Mam tutaj dla was 3 wędki i siatkę. Dwaj z nas - będziemy musieli łapać ryby na siatkę, ok? Co jakiś czas będziemy się zmieniać, żeby po prostu każdy miał okazję połapać jednym i drugim.
G: Ja chcę pierwszy łowić wędką.
P: Ja też!
R: Ja też!
Ty: Nie no chłopaki, ja chciałem też połowić wędką...
J: Mogę wam pójść na ustępstwo, ja będę łapać rybki na siatką z każdym z was. Ustalcie sobie kolejność, ja pójdę rozstawić nam miejsca.

Wujek Janek idzie rozstawić wędki i siatkę, a chłopacy usiłują ustalić kolejność łowów.
G: Dobra, ja chcę pierwszy łowić wędką.
Ty: Ja będę łowił siatką!
R: Mogę ostatni łowić z Wujkiem...
P: Mi tam obojętnie, mogę połowić drugi.
Ty: Grzesiu trzeci!
H: Co tam chłopaki, wzięliście przynętę?
G: Wujek dał nam puszkę kukurydzy, po prostu będziemy z niej brać ziarenka.
P: Dobra, kto ma tą puszkę?
Tytus obraca się do chłopaków z pustą puszką, przeżuwając coś.
P: Tytus, ty zjadłeś naszą kukurydzę?
Ty: Nie, ja tylko zjadłem mięsko z puszki! Wciąż świeże bo jeszcze się ruszało.
G: Rusza się?
R: Tytus, ty debilu!
H: O nie... mały, ty nie zjadłeś ryżu. Ty, ty zjadłeś pinki!
Ty: Pinki?
Na języku Tytusa nadal znajdują się w pół przeżute i żywe pinki - robaki na ryby. Obrzydzony Tytus wychyla się za burtę aby je wypluć. Wujek Janek, który akurat przechodził obok klepie Tytusa po plecach.
J: Co tam młody, choroba morska?
Ty: Nie... ja tylko zjad-
J: Nie przejmuj się. Chodź ze mną, możesz sobie chwilę pograć na mojej Nokii. Zawsze zabieram ją ze sobą na ryby, w razie gdybym się znudził. Za chwilę cię zawołam i połowimy siatką. Co ty na to?
Ty: Hura, będę grał na Nokii!

Paweł, Roman, Grzegorz, Wujek i Hipis kończą ustawiać sprzęt na kutrze, po czym wołają Tytusa. Cała szóstka zaczyna swoje łowy od kilku mniejszych rybek, po czym Hipis wyraźnie natrafia na coś większego. Zaczyna szarpać się ze swoją wędką, po czym wyciąga z wody bolenia. 70-kilkucentymentrowa bestia rzuca się na boki, uderzając o nogi Hipisa.
H: Ej, podałby ktoś pałkę? Skurwol po całym pokładzie się rzuca!
Paweł biegnie po pałkę do skrzynki Wujka i zadaje cios w łeb - miażdżąc jej głowę.
H: Niezły hit, młody! A teraz wrzuć go do beczki, jest wasz.
P: No i git!
Paweł kładzie bolenia do beczki, w której już leży kilka mniejszych sztuk. Przesuwa płotki i okonie na bok, aby zrobić miejsca dla kolosa. W międzyczasie Tytus i Wujek łapią ryby do siatki, jednak ich łowy nie przynoszą zbyt owocnych wyników - dwie płotki i but.
Ty: Coś słabo nam idzie...
J: Cierpliwości, Tytus. W wędkarstwie najważniejsza jest cierpliwość. Wkrótce i poprzypływają do nas większe sztuki.
Romek i Grzegorz łowią na spinning z kutra.
R: Chodźcie rybki, cip-cip-cip! Cipi-pipi-cipi!
G: Złapałeś coś?
R: Trzy rybki. O, coś mi łapie. Czekaj, będzie czwarta!
Roman wyławia niewielką, żółtą rybkę w czarne plamki. Żaden z chłopaków nie wie co to za ryba, więc idą do Wujka Janka po odpowiedź.
R: Wujku Janku?
J: Co tam, młodzi?
R: Złowiliśmy taką rybkę, co to za gatunek?
J: O, to jest koza złotawa. Jest pod ścisłą ochroną, musimy go wypuścić.
Grzegorz wyrzuca kozę z powrotem do wody, która zostaje połknięta przez szczupaka.
G: No chyba sobie jaja robicie...

W wodzie nagle słychać głęboki chrzęst, jakby z głębin wynurzało się coś wielkiego.
R: Co tam się-
Z wody nagle wynurza się jeszcze większa ryba, która pożera szczupaka. Bestia jest imponujących rozmiarów, mierzy około trzech metrów. Po zjedzeniu szczupaka szczerzy zęby, przez które widać szklaną kopułę. Za nią siedzi Twórca, którego jednak żaden z chłopaków nie dostrzega.
Tw: A więc, poszliście sobie na rybki? A dlaczego mnie nie zaprosiliście, co?
Twórca złowieszczo się śmieje, po czym ponownie zanurza w swoim rekinim batyskafie. Grzegorz natychmiast przybiega do Wujka i Hipisa.
G: Cholera jasna... Wujku, Wujku Janku!
J: Co się stało, mały?
G: Rekin! Przed chwilą przepływał obok naszego kutra!
H: Bracie, ty na haju jesteś? Wyluzuj.
R: To prawda! Pożarł szczupaka na naszych oczach!
J: W jeziorze nie pływają rekiny, o czym wy znowu-
Nagle w burtę statku uderza wcześniej wspomniany gigant, którego uderzenie trzęsie całym pokładem. Hipis zostaje wyrzucony z dziobu na rufę jednostki.
J: Skąd w jeziorze biorą się rekiny?!
P: Chodu!
Wujek Janek biegnie za stery swojej armady, jednak Twórca był szybszy. Zaczyna uderzać szczękami o burtę, posyłając załogę kutra we wszystkie strony. W pewnym momencie Hipis zostaje wyrzucony poza pokład, wpadając do jeziora.
Ty: Człowiek za burtą!
J: Hipis, wyciągniemy cię, trzymaj się tam! Ty, chłopaczek w czerwonym! Rzuć Hipisowi linę!
R: Jasne, wujku!
Romek biegnie po linę, z kolei w międzyczasie Wujek Janek biegnie do mostku, aby znaleźć coś do rozprawienia się z bestią. Pozostała trójka rzuca kamieniami w batyskaf Twórcy.
G: Giń śmieciu!
P: Wara od naszej łodzi!
Ty: A masz!

Za chłopcami rozlega się strzał z broni palnej. Obracają się za siebie, a tam stoi Wujek Janek, mierzący do Twórcy ze swojej dwururki.
J: Kryzys zażegnany.
Batyskaf Twórcy zaczyna nabierać wody i opada na dno. Sam Twórca nie może się wydostać i zaczyna tonąć. Z powrotem na powierzchni, Romek wyciąga Hipisa z jeziora. Nic poważnego mu się nie stało - ani jemu, ani żadnemu innemu z chłopaków.
H: Wujaszku, to było czadowe!
J: Jasne i nie nazywaj mnie więcej wujaszkiem.
H: Przybij!
Hipis i Wujek zbijają piątkę, po czym zwracają się do chłopców.
J: Młodzi, chcemy jeszcze połowić ryby?
P: Na dzisiaj mi wystarczy. Nie chcę by mnie jakiś kraken porwał.
Ty: Dzisiaj się świetnie bawiliśmy, może następnym razem powtórzymy nasz wyjazd?
R: Ja bym poszedł do domu.
G: Ja też.
H: Dobra maluchy, musimy przycumować ten statek do brzegu.
Ty: Hyhy, przycumować!
Nasza załoga przypływa na brzeg jeziora. Hipis pomaga Wujkowi ustanowić łódź na swoim miejscu, aby wszyscy mogli sprawnie wyjść.
J: Chodźcie, chłopcy.
Chłopcy opuszczają kuter, przechodząc się z pomostu na ziemię.
H: Jak wyprawa, podobała się?
Cała czwórka patrzy się na siebie, nie wiedząc co powiedzieć.
P: Yyyy, no była... ok?
Ty: Tak, ok.
R: Mi się podobała...
G: Mi nie. Nigdy więcej.
W międzyczasie, Wujek Janek przypomina sobie o tym, że chłopcy poszukują pracy.
J: Młodzi, słyszałem od Magdy, że szukacie pracy. Nasza firma z chęcią przyjmie kilku młodych rekrutów.
Ty: A gdzie będziemy pracować?
J: Taka restauracja Tawny Tim's, ona jest na drugim końcu miasta. Jutro myślemy kogoś pod wasz adres i was zawiezie firmową furgonetką.
R: Czadowo!
G: No to co, zabieramy się do domu?
J: Problem jest taki, że mamy zepsute auto.
P: To nic, zamówimy jakąś taksówkę.

Nasza banda wychodzi z lasu i ustawia się przy drodze, czekając na taksówkę. Nagle do nich podchodzi prostytutka i pyta.
Pr: Czekacie na kogoś?
Cała banda spogląda na tirówkę pogardliwym wzrokiem, oprócz Romana, który szczerzy do niej miny.
P: Nie, nie chcemy twoich usług.
R: Ja chcę, ja chcę!
Grzegorz zasłania Romana i cedzi przez zęby.
G: Kurwa idioto, chcesz dostać jakiegoś syfilisa?
Pr: No nic, pójdę szukać klientów dalej.
Pani lekkich urodzajów przechodzi przez drogę, jednak zostaje potrącona przez taksówkę - którą zamówiła nasza banda.
Za kółkiem siedzi meksykański taksówkarz, a z jego pojazdu wydobywa się irytująca muzyka latynoska.

Ta: Hola! Wsiadajcie, muchachos!
J: Chodźcie do taksówki chłopcy, ja sam ogarnę transport z Hipisem.
Chłopcy wsiadają do taksówki.

Ta: Gdzie was podrzucić, compañeros?
Paweł podaje adres domu taksówkarzowi, jego głos zostaje zagłuszony przez przejeżdżającą ciężarówkę w tej scenie.
Ta: Claro está! Będziemy tam za jakieś 10 minut.
Taksówkarz odjeżdża z lasu, przy latynoskiej muzyce. Chłopcy są wyraźnie zmęczeni wyprawą na ryby, wyraźnie to widać po Grzegorzu - który zasypia.

Ty: Zasnął, jak bobasek, hyhy!
Tytus myśli, jaki żart zrobić Grzegorzowi. Znajduje butelkę z sosem tabasco, której resztki wylewa Grzegorzowi do ust. Przez chwilę zaczyna się kręcić, stękać, po czym zaczyna krzyczeć z bólu.
G: Dajcie, dajcie wody!

Grzegorz bierze butelkę z fotela taksówkarza, jednak to był jeszcze ostrzejszy sos red savina. W końcu nie wytrzymuje i wybucha. W międzyczasie, taksówkarz rozpoczyna rozmowę z niejaką Carlitą - najpewniej jego żoną. Wyzywa męża przez telefon, przez blisko minutę nawija o tym jak jest niezaradny życiowo i nie ma czasu na rodzinę. Diego, bo tak się nazywa, próbuje uspokoić swoją żonę, jednak jego słowa przynoszą efekty odwrotne do zamierzonego. Carlita w końcu obieca Diegowi rozwód, po czym się rozłącza. Taksówkarz zaczyna cicho płakać, tak aby chłopcy nie usłyszeli.

Po dłuższej chwili, Diego zawozi chłopców pod kamienicę. Nadal ze łzami w oczach żegna chłopców, po czym odjeżdża. Chłopcy na klatce schodowej słyszą kłótnię Magdy z Andżeliką. Ze stron sióstr sypią się obelgi, obie próbują dopiąć swego w tej awanturze.
P: Ach, te siostry. Zawsze jedna obrażona na drugą...
Ty: Nooo, szkoda że my nie mamy rodzeństwa.
R: Zawsze mamy siebie, chłopaki!
G: Yyy... a w sumie i racja. Wszyscy pochodzimy od jednego "ojca". Jesteśmy trochę, jak rodzeństwo.
Ty: No, trochę jak bracia!
Cała czwórka śmieje się i uściska.
P: To co chłopaki? Zanieśmy dziewczynom nasze ryby! Co powiecie na rybną kolację?
Paweł zauważa, że nie wziął ryb z taksówki.
P: Chłopaki, wziął ktoś ryby?
Pozostała trójka kiwa głowami.
W taksówce, Diego zauważa wiaderko z rybami.
D: Mmmm... pescados... chyba zrobię sobie z nich paellę.

Krótki skit na zakończenie odcinka.
Pod szkołą siedzi trójka chłopców, którzy czekają na autobus. Jeden z nich zauważa śmieciarkę i mówi do innego.
C: Patrz, Edek! Twój tato po ciebie przyjechał!
Drugi z nich zaczyna się śmiać, Edek z kolei zaczyna wyzywać ich obu. Po chwili drugi z nich zauważa kombajn i mówi do pierwszego.
D: Patrz, Franek! Twój tato po ciebie przyjechał!
F: Haha, bardzo śmieszne, Stefek.
Po kolejnej chwili Edek zauważa karawan i mówi do Stefka.
E: Patrz, Stefek! Twój tato po ciebie przy-
Zanim Edek zdążył dokończyć zdanie, z auta wysiada katechetka chłopców i zaczyna gonić chłopców.
K: A kysz, szatany! A kysz! Nie będzie dla was miejsca w niebie! Łobuzy!

Koniec odcinka 3.


.