Odcinek 25 - Dorwać killera

Odcinek rozpoczyna się przed zakładami Tawny Tim's. Marcin, Deryl i Tomek śmieją się ze swojej pracy.
De: Ale nie, bo widzisz, Gruby Paweł trzyma nas z zarządu na spotkaniach w ciasnym pokoiku, bez wentylacji. Mało tego, okien nie otworzysz, bo zaraz Ci pył z magazynu naleci!
To: No chujoza, nie powiem że nie. Albo grubas coś z tym zrobi, albo dziękuję i do widzenia. No nie ma tak.
De: Ty już nie bądź taki do przodu, Tomuś. Gdzie ty znajdziesz takiego zajebistego kolegę jak ja?
To: A odszedłbyś ze mną?
De: No pewnie.
Ma: No to co, kiedy ślub, panienki?
De: A weź spieprzaj, kolo.
Do rozmowy dołącza się Michał.
Mi: Czółko, panowie!
To: Co...? Jakie czółko?
De: Ta, cześć Michał.
Mi: O czym gadacie?
De: A wiesz, o tym i o tamtym.
Mi: Ooo, uwielbiam gadać o tym i o tamtym! Pogadamy?
De: Wiesz co, Michał? My się po mału będziemy zbierać. Praca nie hańbi!
To: Ta...
Mi: No to narazie, panowie!
Wszyscy się rozchodzą. Z zakładu wybiega Tytus.
Ty: Kupić rurki, kupić rurki, kupić rurki!

Tytus biegnie przez miasto.
Ty: Rurki, rurki...
Tytus zatrzymuje się.
Ty: Ale jaką rurki? Zapomniałem! A nie, pamiętam! Nie... jednak nie. Tak, mam to! Rurka do ściągów!
Tytus biegnie dalej.
Tymczasem w sklepie budowlanym...
Siedzący przy ladzie kasjer wczytuje się w gazetę.
Ka1: Hmmm, hoho!
Ukazuje się treść gazety, ze skąpo ubranymi paniami.
Ka1: Ładne.
Do sklepu wdziera się Tytus. Kasjer spada z krzesła.
Ka1: Kurrrrwa! Czego tu? Nie widzi że zajęty jestem?!
Ty: Mają panowie rurki do ściągów?!
Ka1: Wyszły! Idź do tego pedała obok.
Ty: Dziękuję!
Widok znad obu sklepów. Tytus wybiega ze sklepu i biegnie do drugiego.
Ty: Mają panowie rurki do ściągów?
Ka2: Nie mamy, zajrzyj do tego buraka obok.
Tytus biegnie z powrotem do pierwszego sklepu.
Ty: Mają panowie rurki-
Ka1: Gówniarzu jeden, mówiłem Ci, idź do pedała obok!
Ty: Ale on nie ma!
Ka1: A gówno mnie to! Nie mamy rurek, idź gdzie indziej!
Tytus biegnie dalej, w ujęciu ukazuje się trzeci sklep. Tytus wbiega do sklepu.
Ty: Mają panowie rurki do ściągów?
Ka3: Ano mamy, kilka ostatnich!
Ty: Całe szczęście!
Ka3: 150 się należy.
Ty: Ale czego 150? Złotych?
Ka4: Patoli kurwa! Bierzesz czy nie?
Spłoszony Tytus wybiega ze sklepu z rurkami.
Ka4: O ty mały kurwiu! Brać go!
Spod sklepu wybiegają dwa pitbulle i zaczynają gonić Tytusa.
Ty: Muszę, dobiec, z rurkami!
Pitbulle dalej biegną za Tytusem.
M1: Patrz jak biegniesz!
Ty: Przepraszam!
Tytus biegnie dalej, chwilę po tym rurki wypadają mu z rąk i potyka się. Pitbulle dopadają Tytusa i zaczynają nim miotać na wszystkie strony. W pewnej chwili przelatuje przez kraty na moście i wpada twarzą do płytkiej wody.
Ka4: Masz nauczkę, gnojku!

Tytus podnosi się z ziemi i otrzepuje z wody.
Ty: Głupi ja!
Nieznany głos odzywa się.
?: Ty, młody.
Ty: Kto, ja?
?: Tutaj!
Zza śmietnika wychodzi zarośnięty mężczyzna w brudnych ubraniach.
?: Przygarniesz mnie na noc? Nie mam gdzie się zapodziać.
Ty: Biedny dziadek, chodź ze mną! Poznasz moich kumpli!
Mężczyzna zaciera ręce.
?: Hmm, hmm. Będzie seryjka.
Ty: Co takiego?
?: Nic nic, chodźmy!
Tytus prowadzi mężczyznę w bliżej nieokreślonym kierunku.

Tymczasem na zakładach...
Da: Mówię Ci stary, towar premium! Zajaramy po pracy?
G: Wiesz co? Chę-
P: Grzechu, Grzechu!
G: Co?
P: Widziałeś Tytusa? Do tej pory nie wrócił z rurkami dla Wojtka...
G: I po chuj żeście go wysyłali samego? Znając życie, pewnie go już jakiś bezdomny kropnął.
Telefon Pawła zaczyna dzwonić.
P: O wilku mowa!
Paweł odbiera.
P: Tytus, gdzie ty jesteś?
Ty: Chłopacy, chodźcie do domu, pokażę wam coś fajnego!
P: Co znowu narobiłeś?
Ty: Musicie go zobaczyć!
W tle słychać kaszel.
P: Kto tam jest z tobą?
Ty: Rysiu, mój nowy kumpel! Chodźcie, on ma fajną maczetę!
P: Maczetę?
Paweł upuszcza telefon i zaczyna biec.
P: Grzesiek, zapieprzamy na chatę, Tytus jest w niebezpieczeństwie!
G: Ech... No nic, zajaramy kiedy indziej.
Grzegorz biegnie za nim. W tymczasie Roman rozmawia z koleżanką z pracy.
R: To co, Iwcia? Spacerek po pracy?
Paweł i Grzegorz biegnąc zabierają ze sobą Romana.
G: Chodź kuźwa, papużko nierozłączko!
I: I tak masz zakola jak pas startowy!
Iwona odchodzi.

W domu...
Tytus i Ryszard siedzą w salonie, oglądając telewizję.
Ty: O, patrz! I wtedy gościu potyka się o własne nogi, nie?
Tytus wybucha śmiechem, Ryszard również lekko się śmieje. Do mieszkania wparowują pozostali chłopcy.
P: Tytuuuus! Co tu robi ten facet?
Ty: Chłopacy! To jest Rysiu! Mówiłem wam o nim!
Ryszard z chłodnym spojrzeniem macha Pawłowi.
R: Kolo, on ma maczetę. To nigdy nie wychodzi na dobre.
Ty: Więc?
Ry: Nie ma się czego bać. Chodźcie, usiądźcie sobie. Przygotuję nam jakieś papu.
Ryszard wychodzi.
G: Wiedziałem, że coś znowu odjebiesz.
Ty: A daj spokój! Rysiu to równy gość!
P: Nie, Tytus. Jaki równy gość łazi z maczetą po mieszkaniu?
R: I oferuje jedzenie?
G: Zabił jakiegoś chłoptasia i pewnie przerobił na mielońce.
R: Miejmy na niego oko.
Ty: Cśś, cśś, zaczyna się!
Na ekranie telewizora...
Spiker: A teraz, proszę Państwa, największe przeboje filmowe tego roku! Numer 10, Wiesiu Rozpierdaka!
Ty: Uwielbiam ten serial!
Tytułowy Wiesiu, muskularny mężczyzna w okularach przeciwsłonecznych i wąsach a'la Hulk Hogan podnosi beczkę z ropą, którą rzuca w kierunku uciekającego cywila. Beczka wybucha, Tytus wskazuje na ekran.
Ty: Widzieliście, jak go wymiotło?

W kuchni...
Ryszard kroi mięso swoją maczetą.
Ry: Sorki, wnusiu.
Do kuchni wchodzi Paweł.
P: Panie Rysiu, jak tam mięsko?
Ry: Bardzo dobrze, zobacz! To będzie sztuka mięsa!
Ryszard pokazuje miskę z mięsem, w której widać różne części ciała i kawałki mięsa.
P: Jezus Maria, co to jest?!
Ry: Co ty, gulaszu z serduszek nie jadłeś?
P: Nie to! Czy to był palec? I to dziecięcy?
Ry: No co, zwykłe mięsko z wnusia!
P: Z czego?!
Ry: Strusia, młody, ze strusia.
Paweł spogląda podejrzliwie na Ryszarda.
Ry: No już, zmykaj. Ja tu próbuję gotować!
Paweł wzrusza ramionami i wraca do pokoju.
Ry: Odrobinka chili i jest dobrze...
Ryszard wsypuje płatki chili do mięsa. Spogląda z niepokojącym uśmiechem w obiektyw, nie przestając sypać przyprawy.
Ry: Dobrze słyszeliście. Przygotowuję ludzkie mięso! Ludzkie!
Ryszard śmieje się maniakalnie.
G: Z czego się śmiejesz, cepie?
Ry: A nic, nic, z niczego!

Tymczasem na komendzie...
Patryk patrzy na zeszyt i przechadza się po celach.
Pa: Tak, tak. Jak się sprawują nasi więźniowie?
Zagląda do pierwszej.
Pa: Nasz Gustaw siedzi, za niewinność, co nie?
Gu: Spieprzaj!
Patryk zapisuje w zeszycie, po czym zagląda do drugiej.
Pa: Jak leci, Włodziu? Przemycamy dragi?
W: Nic a nic nie ma, Panie sierżancie!
Pa: Kolega się świetnie sprawuje...
Patryk idzie dalej.
Pa: Rysiu...
Patryk zagląda do celi - Ryszarda nie ma.
Pa: Co?! Gdzie on jest?
Zagląda pod łóżko, do toalety, przez kraty w oknie, a nawet do tunelu który próbował wykopać.
Pa: Nie ma go!
Patryk biegnie do gabinetu i podnosi alarm.
Pa: Uwaga, uwaga! Więzień Ryszard Sokalski zbiegł! Rozpocząć poszukiwania, w trybie natychmiastowym!
Do Patryka podchodzi wściekły komendant.
Km: Prochera! Co to ma znaczyć?!
Pa: Rysiek Sokalski, on zbiegł!
Km: Jakim prawem dopuściliście do tego, aby zbiegł?
Pa: Niech komendant nie ma do mnie pretensji, to Kostka ostatnio dozorował!
Km: Kostka to zaraz dostanie w łeb normalnie! Dobra, weźcie go poszukajcie. Ja idę na lunch.
Komendant odchodzi. Patryk wyciąga krótkofalówkę.
Pa: Prochera do 18, zgłoście się.
Osiemnasty patrol jeździ po mieście, po czym dostaje sygnał od Patryka.
Pa: Prochera do 18, jesteście tam?
P1: Siemka Patryk, jedziemy do tego zielarza, co tam dostaliśmy wezwanie.
Pa: Zmiana planów, Panowie. Mamy zbiega. Ryszard Sokalski, lat 60, ten morderca.
P2: Rychu zbiegł? Kuuurde bejca. Wiesz gdzie się kryje?
Pa: Nie.
P2: No to jadziem na poszukiwania! Przyciśnij gaz, Aron.
Patrol odjeżdża z piskiem opon.

W domu, późnym wieczorem...
Paweł, Roman i Grzegorz siedzą w salonie i oglądają horrory.
P: No, co powiecie? Straszny film, nie?
G: Widziałem straszniejsze rzeczy.
R: A weź już nie przesadzaj, sam się niemal nie zlałem jak pierwszy raz to oglądałem!
Chłopaki dalej siedzą. Po chwili Roman schodzi z kanapy.
R: Wiecie co? Podskoczę do kibelka, zaraz wracam.
Widok z korytarza, Roman podchodzi do toalety, zaglądając do kuchni. Ryszard trzyma rękę na barku Tytusa i próbuje się zamachnąć maczetą.
R: Co ty robisz, typie?!
Ryszard upuszcza maczetę.
Ry: Kuźwa! Nie strasz!
R: Co ty odpieprzasz?
Ry: Mięcha człowiek nie może pokroić?
R: Wyglądało jakbyś chciał pokroić Tytusa!
Ty: Daj spokój, Romek! Gotujemy z Rysiem gulasz jego autorstwa!
Ry: Receptura... z serca.
Roman zaniemawia.
R: Dobra...
Roman uchyla drzwi do łazienki i powoli je zamyka.
Ry: To będzie uczta... ludzka!
Ty: Chyba nieludzka.
Ry: Nieważne.
Ryszard i Tytus dalej gotują.

Tymczasem w radiowozie osiemnastki...
Ar: I jak, Conrado? Widzisz go?
C: Nie, dalej nie.
Ar: Krążymy już tak od jakichś dwóch godzin!
C: Znając takich jak on, musiał się zaszyć w lesie.
Ar: Czekaj!
Aron gwałtownie hamuje.
C: Odbiło ci?
Ar: Sory, ale... No patrz, zapomniałem.
Conrado wzdycha. W krótkofalówce słychać głos Patryka.
Pa: I jak Panowie, macie go?
Ar: Nie, skubaniec się dobrze ukrywa.
Pa: No, a moglibyście podjechać po dziewczyny? Dzwoniły do mnie przed chwilą, młoda miała kłopoty w szkole.
C: Spoko.
Ar: Nie ma problemu, zaraz podjedziemy.
Pa: Dzięki, odwdzięczę się jakoś.
Aron rozłącza się.
Tymczasem pod szkołą...
M: Młoda damo, co mają znaczyć te 33 godziny nieobecności?
A: Dobra dobra, siostra, nie jesteś moją matką!
M: Jestem twoim opiekunem prawnym, masz się mnie słuchać!
A: Wypchaj się!
Magda wyciąga ręce w kierunku Andżeliki, jednak przerywa jej radiowóz.
Ar: No, no, panienki. Grubo przeskrobałyście, zapraszam was na tyły radiowozu!
A: To twoja wina!
M: Uspokój się, to koledzy Pacia.
Dziewczyny wsiadają do radiowozu, auto odjeżdża.
M: Pogadamy o tym w domu.
A: Nic z tobą nie będę gadać!
M: Będziesz ze mną gadać, jak Ci każę!
A: Nie!
Magda i Andżelika zaczynają się kłócić.
Ar: To będzie dłuuuuga przejażdżka do domu...

W domu...
Wszyscy już śpią. Ryszard podchodzi do śpiącego Grzegorza i staje nad nim.
Ry: (szeptem) Dobranoc, dzieci...
Ryszard wchodzi na łóżko i klęka nad Grzegorzem. Trąca go kolanem i zamachuje się maczetą. Grzegorz przewraca się na plecy i otwiera oczy.
G: Co do-?!
Ryszard wbija maczetę w materac, Grzegorz zdążył odbić się w bok, budząc przy tym Romana.
R: Co się...
Roman spogląda w górę i widzi złowieszczy uśmiech Ryszarda.
Ry: Smacznych snów!
Roman z krzykiem zrywa się z łóżka i biegnie z Grzegorzem do kuchni. Zaczynają szukać czegoś do obrony, jednak szuflada ze sztućcami jest pusta. Ryszard odkasłuje, Roman i Grzegorz spoglądają się w jego kierunku.
Ry: Tego szukacie?
Ryszard wymachuje nożami niczym Wolverine, po czym rzuca je.
Roman i Grzegorz rzucają na ścianę, noże nie trafiają. Wskakują na stół, wymijając Ryszarda.
Ry: Ej!
Grzegorz kopie Ryszarda w ramię, przebiegając obok niego.
Ry: Ty skurwysynu!
Roman i Grzegorz rozbiegają się, Roman idzie do Tytusa, Grzegorz do Pawła.
G: Kurwa, wstawaj! Rysiek chce nas zabić!
P: C- co...?
Ryszard wyważa drzwi do pokoju Andżeliki.
Ry: Możecie biec ile sił, ale i tak nie uciekniecie!
Ryszard śmieje się i podchodzi do Pawła i Grzegorza. Paweł odbija się od łóżka i przeskakuje nad Ryszardem. Grzegorz z kolei ślizga się pod jego nogami, uderzając go w krocze. Ryszard pada z jękiem na ziemię. Zaczyna uderzać pięścią w podłogę.
Ry: Nie żyjecie! Nie ży-je-cie!
Roman próbuje dobudzić Tytusa.
R: Stary, wstawaj! Rychu to faktycznie morderca!
Ty: Wcale że nie, Rysiu muchy by nie skrzywdził!
Kamera ukazuje Ryszarda stojącego w drzwiach salonu, tuż za Romanem. Rzuca maczetą w fotel, na którym leży Tytus. Maczeta trafia w oparcie, około dwa centymetry od jego szyi.
Ty: Ooooo, już rozumiem!
Tytus z krzykiem rzuca się do ucieczki. Ryszard łapie go za szyję i przypina go do ściany.
Ry: Ani ruchu dalej, gnojku!
R: Tytus!
Z perspektywy Romana, rozgląda się po pokoju. Łapie za pilot od telewizora i ciska nim w głowę Ryszarda. Pilot pęka, Ryszard łapie się za głowę, Tytus się oswobadza z rąk mordercy.
R: Uciekaj!
Widok z korytarza, chłopcy biegają po domu, Ryszard ich goni w amoku, krzycząc jak opętany.
G: Paweł, dzwoń na pały!
Paweł wybiega z mieszkania.
Ry: Wracaj tu! Ty-!
Roman łapie goniącego Ryszarda za ramię i rzuca go o komodę.
Ry: Zamorduję was wszystkich, zamorduję!

W radiowozie...
Magda i Andżelika dalej się kłócą.
Ar: O Boże, panienki, ile można?
Na krótkofalówkę dzwoni Patryk.
C: Co tam, pysiu?
Pa: Cholera jasna! Sprawa niecierpiąca zwłoki!
Ar: Co się dzieje?
Pa: Mamy Ryśka, on chce zabić moich chłopców!
Ar: Kogo?
Pa: Pawła i kolegów! Jedźcie na-!
Nazwa ulicy zostaje zagłuszona przez przejeżdżającą karetkę.
Pa: 26, mieszkanie 4!
M: To przecież nasze mieszkanie!
A: Paweł! O mój Boże!
Ar: Odpalamy bomby!
Syrena radiowozu zaczyna wyć.
A: Trzymajcie się tam!
Magda przeżegnuje się.
A: Przecież nie wierzysz w Boga.
M: Wiem, ale chłopcy-!
Magda załamuje się.
C: Spokojnie, panienki. Będziemy za trzy machnięcia na miejscu!
Radiowóz znika między kolumnami aut.

Chłopcy biegają po domu, krzycząc.
P: Czy teraz nie powinien ktoś przyjechać?!
Drzwi do mieszkania wyważa Patryk, obok niego stoją Aron i Conrado.
Pa: Stój!
Aron razi Ryszarda paralizatorem.
Ry: Bzzzzzzzzzzzz!
Ryszard pada na ziemię, oszołomiony.
Ar: Rachu-ciachu i po strachu!
M: Chłopcy!
Magda biegnie do chłopaków.
M: Nic wam nie jest?
P: Fizycznie nie, ale chyba dzisiaj już nie zaśniemy.
R: Adrenalina w nas buzuje i chyba tak będziemy mieli do rana.
M: Dzięki, że uratowałeś chłopaków!
Magda uściskuje Patryka.
Pa: No, praca nie hańbi. Chłopcy są bezpieczni.
M: Jesteś moim bohaterem!
Magda spogląda na Patryka i go całuje.
Ty: Rysiu, myślałem, że jesteś spoko! Dlaczego nas chciałeś zabić?
Ry: Wy ludzie, nigdy nie zrozumiecie prawdziwego cierpienia! Niesprawiedliwość społeczna to nie byle przesłanka do wykluczenia! Kobieta mnie rzuciła, dzieciaki zabrała, z pracy mnie wylali, a to wina was, ludzi! Dlatego właśnie chciałem się was pozbyć!
Co: Dobra, dobra. Powiesz to wszystko sędziemu.
Conrado wyprowadza Ryszarda.
Pa: Hej, a może spędzimy nockę u mnie?
M: Czemu nie.
Pa: Chodźmy.
Patryk i Magda odchodzą. W drzwiach nadal stoi Aron.
Ar: Ej, młodzi. Dzięki za pomoc w poszukiwaniach. Łapcie po stówce, taka drobna nagroda.
G: Dzięki!
Ar: W razie problemów, zadzwońcie do nas! Nasze motto to "Pomagamy i chronimy". Pamiętajcie.
P: Zapamiętamy, dzięki.
Aron odchodzi i zamyka drzwi.

W korytarzu stoją chłopcy z Andżeliką.
R: No to co, zakrapiany maratonik z grami?
P: Pewka!
G: Wchodzę w to!
Ty: Ja też mogę?
R: Nic z tego. Dzieciaczki do łóżek.
P: Nie no, dajcie im posiedzieć.
A: No, człowiek może się pobawić bez alko.
R: A w sumie co tam, chodźcie z nami. Tytus i Angie, po soczku. A panowie proponuję po whiskaczu. Kto skoczy do monopola?
Paweł i Grzegorz spoglądają się na siebie. Roman z nienacka zaczyna grę w marynarzyka.
R: Maryna-rzyk!
(P: Rzyk-!)
Paweł pokazał nożyczki, Roman papier, a Grzegorz nie zdążył.
R: A-a-a-! Grzechu idzie!
(P: Leciiiiisz!)
Grzegorz wzdycha, zabiera pieniądze ze stołu i kieruje się do wyjścia.
R: A i weź młodym jakieś prażynki!
Ty: Bekonowe dla mnie!
A: Nie, ja chcę!
Tytus i Andżelika zaczynają się przekrzykiwać.
P: Tylko szybko, bo głodomory już się żrą!
Grzegorz zamyka drzwi. Ekran przybiera barwy sepii i oddala się, ukazując ostatnią klatkę na ścianie Reżysera.
Re: Zbliżamy się do końca sezonu, a to oznacza, że szykuje się wyjątkowy odcinek!
Reżyser wchodzi w kadr.
Re: Zapnijcie pasy, gdyż szykuje się coś nie z tej ziemi! Ten odcinek może całkowicie zmienić dalsze losy serialu! Czy chłopców czeka niebezpieczeństwo? Czy któryś z nich doprowadzi do katastrofy? Czy sezon skończy się cliffhangerem? A może-?
Osoba z widowni rzuca w Reżysera napojem, oblewając go.
M2: Kończ odcinek, fraku!
Widownia zaczyna szaleć, krzyczeć i rzucać przedmiotami. Wystraszony Reżyser sięga po pilota i wciska guzik. Ekran się wyłącza, niczym w starym telewizorze.

Koniec odcinka 25.