Odcinek 21 - Wehikuł czasu

Chłopcy znajdują się w mieście.
Ty: Która godzina?
G: Twoja ostatnia. Masz zegarek, cepie?
Tytus spogląda na rękę.
Ty: No mam! Zapomniałem!
P: Ej, zobaczcie! Budka telefoniczna!
Paweł wskazuje na budkę telefoniczną stojącą na uboczu drogi.
G: I co w tym niezwykłego?
P: A to, że budki telefoniczne dawno wyszły z użytku.
Do budki telefonicznej wchodzi staruszek.
G: No widać jak dawno. Widziałeś jaki pomarszczony był ten dziadek?
Ty: Nie martw się, też kiedyś będziesz starym piernikiem!
G: Uważaj, bo normalnie zaraz dostaniesz w łeb.
Z budki telefonicznej słychać stłumiony krzyk oraz dźwięk upadającej słuchawki.
P: Słyszeliście to? Chodźmy!
G: Już żeś kuźwa nawymyślał.
Chłopcy biegną za Pawłem. Roman otwiera budkę, jednak nikogo w niej nie ma.
R: Ej, nikogo nie ma!
P: Dziadzio wyparował.
G: W pył się przeobraził z tej starości. Ej, Tytus?
Ty: Co?
Grzegorz wyciąga z kieszeni cukierka.
G: Chcesz cuksa?
Ty: Chcę, chcę!
G: To go łap!
Grzegorz wrzuca cukierka do budki, za nim biegnie Tytus i znika.
P: Debilu, coś ty narobił?! Zabiłeś Tytusa!
G: Wielka mi strata.
P: Teraz tam idź i go wydostań!
G: Jasne, jasne.
Roman wpycha Grzegorza do budki.
R: Idź!
Sam Roman też wpada do budki. Obaj w niej znikają.
P: Nosz ja pier...
Paweł wskakuje do budki i w niej znika.

Rok: 1944.
Chłopcy znajdują się w bliżej nieokreślonym mieście, dotkniętym wojną.
Ty: Zawsze chciałem się przenieść w czasie!
R: Tylko że, nie w ten okres...
P: Ostrzał!
Paweł wciąga Tytusa i Romana za osłonę, w pobliżu wybucha moździerz.
P: Dlatego nienawidzę wojen! Giną niewinni ludzie, zupełnie niewinni!
R: I dzieci też!
Ty: Chłopacy!
Tytus łapie znajdujący się na ziemi granat.
Ty: Zobaczcie, jaka śmieszna szyszka!
Paweł wyrywa granat Tytusa i go wykopuje przed siebie.
Ty: Nie podoba Ci się szyszka?
Granat wybucha.
P: Czekajcie, gdzie jest Grzesiek?
R: Pewnie go wciągnęła ta wojna.
Grzegorz stoi przed mównicą, odziany w charakterystyczny płaszcz a'la Hitler.
G: Klękajcie! Klękajcie przede mną, waszym Panem! Wymordować wszystkich nie-Aryjczyków! Spalić wszystkich Żydów! Chwała wielkiej Rzeszy!
P: Grzesiek, co ty do chuja wyrabiasz?!
G: Jestem waszym wielkim wodzem!
P: Nie popieramy twoich chorych, radykalnych poglądów! Złaź w tej chwili i wejdź do budki!
G: Zabrać ich!
Do chłopaków podchodzą żołnierze i ich zabierają.
Ż1: Pójdziecie z nami, buntownicy!
Paweł próbuje się wyrwać
P: Zapłacisz nam za to!
G: Jestem Panem świata! A wy macie robić, co wam każę!
Rozstawiony wokół Grzegorza tłum zaczyna klaskać.
G: Heil!
Tłum: Heil!

Paweł, Tytus i Roman siedzą w łagrze, na ławkach.
P: Jeść, dajcie mi jeść...
Do celi podchodzi jeden ze żołnierzy.
Ż2: Wasza trójka, Fuhrer chce was zobaczyć.
R: Może jednak nas uwolni?
P: Nie licz na to. Znasz go. Zaraz nas pewnie zagazuje czy cuś.
Paweł, Tytus i Roman wychodzą z celi. Strażnik prowadzi ich do gabinetu Grzegorza. Tymczasem przed gabinetem Grzegorza...
Ż3: Mein Fuhrer, ta decyzja jest niedorzeczna!
G: Podważasz moje kompetencje, Drewicz?
Ż3: Mein Fuhrer, nie możemy wysadzić tego przedszkola dla żydowskich dzieci!
G: Słuchaj no...
Grzegorz wstaje powoli od swojego biurka.
G: Ja...
Grzegorz opiera się stół otwartą ręką, jednak nadziewa się na cyrkiel.
G: Jałłł!
Ż2: Mein Fuhrer, przyprowadzam tych młodych.
G: Dobra, wszyscy opusćcie korytarz.
Żołnierze rozchodzą.
G: Glejza, zaczekaj.
Gl: Tak, Mein Fuhrer?
G: Idź jeszcze po Hetmańczykową, by mi obandażowała łapę, bo się zraniłem! A teraz won.
Glejza skiwa i opuszcza gabinet.
G: Dobra, wiecie czemu was tu przyprowadzili?
Ty: Nie!
G: Słuchajcie, plan jest prosty. Nie możemy pozwolić, aby ludy nie-Aryjskie zdominowały kontynent. Jednakże mam takich, za przeproszeniem pierdolniętych, żołnierzy, że żaden się na to nie pisze. Ani Kiefler, ani Weindorf, ani nawet Feldenheim! A on jest moim adiutantem! Za jaja powieszę tego zdrajcę!
Do Grzegorza dzwoni telefon.
G: Eee, zaczekajcie chwilę.
Grzegorz odchodzi od biurka. Paweł spogląda na Tytusa i Romana, po czym skiwa głową.
P: Działamy.
Chłopcy biegną za Grzegorzem do budki telefonicznej.
G: Co wy-?
Chłopcy wpychają Grzegorza do budki i wykręcają numer. Budka przenosi chłopców w inną czasoprzestrzeń. Do biura Grzegorza wchodzi Hetmańczykowa, osobista doktorka Grzegorza.
H: Mein Fuhrer, mam ten krem, co Fuhrer prosił!
Grzegorza nie ma na stanowisku.
H: Mein Fuhrer?
Hetmańczykowa wybiega na korytarz.
H: Fuhrer się zabił, pora na imprezę! Najebmy się za zdrowie padalca!
Rozweselony tłum śmieje się, w tle słychać dźwięk rozbijanych butelek.

Rok: 1985.
Chłopcy przenoszą się do lat osiemdziesiątych, znajdują się w środku pola słonecznikowego koło bliżej nieokreślonej wsi.
G: Nieeeee! Mój sen rasowo czystej Santany!
P: Weź już nie rycz za swoim nazizmem. Ten ruch to wielka kicha, która i tak prędzej czy później by upadła.
Ty: Chłopacy! A co to za światełka?
Tytus wskazuje na wiejski dworek, w którym świecą kolorowe światła.
R: Wygląda na dyskotekę.
Ty: Chodźmy!
Tytus biegnie w kierunku dyskoteki.
P: Idziemy tam? Trochę się waham.
R: Daj spokój, Pawi. Wyrwiesz ładną panienkę do tańca, może Ci nawet obciągnie w krzakach!
G: Tobie to tylko ruchanie łazi po głowie, co nie?
R: Nie tylko. Na drugim wóda.
P: Ech, żebyś tylko po niej nie skakał po stołach.
Roman wzrusza ramionami i idzie w kierunku dyskoteki.
R: Nic nie obiecuję!
P: A chodźmy za nim. Może będzie fajnie?
G: Ładnie mi powiedziane.
Paweł i Grzegorz idą za Romanem.

W dworku ma miejsce potańcówka. Dziesiątki gości tańczą wokół stołów, na stole śpiewa pijany wieśniak.
W: Piwny ma oddech! Ozdobiony flachami!
Pary na parkiecie wiwatują i tańczą ze sobą.
W: A Wiesiek na klopie! Wymachiwał nogami!
Wieśniak traci równowagę i przewraca się z mikrofonem.
W: Ajjjjj!
Tłum zaczyna klaskać.
G: Co to za wieśniacki kicz? To się nie umywa nawet do tego, no... Tego gościa co się pod oknami wydzierał wczorajszej nocy!
P: On to przynajmniej umiał śpiewać z sensem.
G: No. A porównaj to sobie jego pioseneczki do menelskich parodii ówczesnych hitów!
R: Mniejsza o to, idę na laseczki!
Ty: A ja idę coś zaśpiewać!
Tytus wdrapuje się na stół i spycha wieśniaka.
P: To się skończy katastrofą, jak nic.
G: A jakże.
Tymczasem wśród widowni, piękna i młoda dziewczyna tańczy samotnie w garażu. Po krótkiej chwili zza drzwi wyskakuje Roman, strasząc dziewczynę.
R: Hej piękna, zatańczymy?
D1: Wybacz gościu, mam 14 lat.
R: Ja mam 18, to niewielka różnica.
Ojciec młodej dziewczyny wyskakuje z tłumu.
M1: Ło żesz ty huncwocie jeden! Jak jó cie zaraz ciulnę, to się girami nakryjysz!
Roman ucieka przed ojcem dziewczyny.
Paweł wychodzi na dwór, nie czując klimatu imprezy. Tytus z kolei jest goniony przez wieśniaka i jego kolegów.
M2: Ty mały gnojku, wracaj tu!
Ty: Chciałem tylko zaśpiewać!
Do Pawła podchodzi jeden z wieśniaków.
M3: Ej, młody, jesteś tu nowy?
P: A wpadłem tu na chwilę.
M3: Pozwól że się przedstawię, jestem Janusz.
P: Paweł, miło mi.
J: Jesteś może metalem?
P: Nie, jestem emo.
J: Nie znam, pewnie jakiś gatunek z zachodu. Ale powiem Ci brachu, moje siostrunie lecą na takich przystojniachu.
P: Siostrunie?
J: Taaaak, wszystkie moje siostrunie: Mirka, Jolka, Gaba, Lucka i Danka.
Siostry Janusza machają Pawłowi.
P: Jasne, miło mi poznać. Będę się pomału zabierał, muszę jeszcze podejść do tego, yyyy, zadzwonić do babci.
J: Spoko wodza, miło było ale się skończyło!
Paweł odchodzi.
P: Może jeszcze wpadnę do was.
Paweł mija ojca dziewczyny, który bije Romana.
M1: Ty gnujku, szlag by cię trafił! Z mej córuni darmodaikę sobie chciał zrobić! Łajza! Wylądujesz ty w hasioku, jak z tobą skończę!
Paweł odpycha ojca i zabiera Romana.
P: Chodźmy z tąd!
M1: Wracoj mie tu!
Ojciec rzuca się w pogoń za Pawłem i Romanem. Grzegorz i Tytus stoją przy wyjściu.
P: Chłopaki, w nogi!
G: Nareszcie...
Grzegorz biegnie z pozostałymi. Tytus wskazuje na sławojkę po lewej, przy zboczu.
Ty: Tutaj!
Chłopcy chowają się w sławojce.

Wściekły ojciec i koledzy wieśniaka uderzają w jej drzwi.
M1: Wyłazić! Ciućmoki jedne!
M4: Przewróćmy to ustrojstwo!
P: Szybko, gdzie telefon?
R: To zwykła sławojka, tu nie ma telefonu!
Grzegorz uderza w ściany sławojki.
G: Ty debilu! Utknęliśmy w wychodku!
M5: Raz, dwa, trzy!
Sławojka zaczyna się trząść i przewraca. Stacza się z pagórka i wielokrotnie uderza o strome zbocze, ku uciesze wieśniaków. Tytus zaczyna krzyczeć.
P: Co teraz?!
G: Módl się, aby na dole była budka, bo jak nie to was pozabijam!
Sławojka stacza się po pagórku i ślizga po błocie. Ląduje na chodniku, przy ulicy. Ubrudzeni chłopcy wychodzą ze sławojki.
P: Dżizas, zaraz puszczę pawia!
Ty: Jeszcze raz, jeszcze raz!
Grzegorz uderza Tytusa z liścia.
G: To gdzie ta budka?
R: O tam!
Roman pokazuje na drugą stronę ulicy, bardzo ruchliwą.
P: Jak niby chcesz przejść na drugą stronę?
G: My chyba nigdy nie wrócimy do teraźniejszości.
Do chłopców podchodzi dwóch milicjantów.
Mi1: A co tu się robi, obywatele?
Mi2: Nie wiecie, która godzina? Powinniście być w domach!
R: Ej, mam pomysł!
Roman szepcze na ucho pozostałym.
G: Jebać komunę!
P: Chwała wolności!
R: Wolna Santana!
Ty: Jakie było to czwarte?
Milicjanci uderzają chłopców pałkami, ci przelatują na drugą stronę ulicy.
R: Genialne!
G: Morda, tam jest ta budka!
Chłopcy wchodzą do budki.
Ty: Chłopacy, mogę teraz ja?
P: Dobra, ja na końcu.
Tytus wykręca numer "20".
Ty: Co dalej?
Grzegorz łapie Tytusa za rękę i uderza nią w klawiaturę. Zamiast jednak wykręcenia 2024, wybiera 2054.
G: NIE!
Budka przenosi chłopców do roku 2054.

Rok: 2054.
W niedalekiej przyszłości, chłopcy przenieśli się do futurystycznego miasta.
Ty: Wróciliśmy do przyszłości!
R: Ładne to miasto.
G: Sranie w banie, ludzkość nigdy by nie wybudowała czegoś tak zaawansowanego.
Do chłopców podchodzą Reżyser i Kostek, jako cyborgi.
Re: Cześć, chłopcy!
K: Cześć!
G: Co to za pedalskie ubranie, Reżyserku?
K: Jesteśmy cyborgami, cyborgi to hybrydy robotów i ludzi.
Ty: Wow, ale fajne te roboty!
Tytus podbiega do pierwszego lepszego przechodnia.
Ty: A co robi ten guziczek?
Re: Tytus, nie!
Tytus naciska czerwony guzik na karku przechodnia. Temu wybucha głowa i upada na ziemię.
K: Boże, co za nieinteligentna masa.
G: W końcu ktoś to powiedział!
Re: Chodźmy dalej, pokażę wam kilka nowych odkryć.
Reżyser i Kostek prowadzą chłopców.
Re: Ty też, Tytus.
Reżyser wyciąga rękę i zabiera Tytusa poza kadr.

Reżyser, Kostek i chłopcy idą przez miasto.
R: Więc, co się wydarzyło przez te 30 lat?
Re: Ooo, dużo się działo. Najpierw wielkie trzęsienie ziemi zniszczyło Japonię, potem wybuchła wojna nuklearna i musieliśmy uciec na Marsa na kolejne 16 lat.
K: Po tym wszystkim, ludzkość zasiedliła planetę B2042 Delta. Tylko najbardziej wykwalifikowani naukowcy, oraz garstka nielicznych szczęściarzy zdołała przeżyć.
Ty: A my? Przeżyliśmy?
Reżyser i Kostek spoglądają na siebie z zakłopotaniem.
Re: O, a tutaj mamy nasze laboratorium.
Ujęcie na ogromną stację badawczą.
Ty: Wow!
W stacji badawczej...
G: Czekajcie, jak właściwie wam się udało w kilka lat zbudować takie imperium?
K: Poprzez proces intensywnej terraformacji planety oraz priorytezację badań naukowych i przemysłu, udało nam się zasiedlić planetę w raptem trzy lata. Póki co odkryliśmy jedynie ułamek B2042 Del-
G: Dobra, a pokażecie nam waszą zbrojeniówkę?
K: Nasz admirał stanowczo zabronił wprowadzania gości do tej części kompleksu.
Re: Tak, sami musimy przejść przez szereg kontroli i zabezpieczeń. A rozbieraliśmy się już chyba czternaście razy!
Ty: Chłopacy!
Pozostali odwracają się, po drugiej stronie laboratorium w fabryce broni stoi Tytus.
Re: Jak on się tam dostał?
Tytus wymachuje plakietką dowódcy i ucieka śmiejąc się.
Re: O kurwa.

W całym kompleksie zaczyna wyć syrena.
K: No to przekichane.
Przez megafon słychać głos dowódcy, który również pojawia się na ekranie.
Do: Dobra, gnojki, kto zabrał moją plakietkę?
Tytus przebiega za dowódcą, trzymający plakietkę. Ten się obraca w jego stronę.
Do: O żesz ty gnojku! Brać go!
Zza dowódcy wybiegają dziesiątki strażników, sam dowódca zostaje stratowany. Ostatkiem sił kładzie rękę na stole i przybliża mikrofon do ust.
Do: Dorwać... wszystkich intruzów...
Dowódca osuwa się ze stołu i upada z mikrofonem oraz kamerą, łączność zostaje przerwana.
Re: No to żeście sobie nagrabili.
Zza rogu wyskakują strażnicy.
St1: Zabić intruzów!
St2: Hej, to nie ten nowy?
Re: Biegnijcie w lewo, tam będzie budka!
Chłopcy uciekają, w tymczasie Reżyser zostaje złapany przez strażników.
Re: Moja rola w tym odcinku dobiega końca!
Reżyser wyciąga z kieszeni granat i przyciska do siebie. Zostaje rozszarpany na strzępy, razem z pozostałymi strażnikami.
Chłopcy w tymczasie wbiegają do budki telefonicznej.
G: Dobra Pawi, twoja kolej, wydostań nas z tąd!
Paweł niepewnie stoi przed panelem budki.
R: No, dawaj!
Ty: Wciśnij guzik!
G: Jezus Maria, będziemy czekać aż mu się zachce...
Paweł nerwowo wykręca rok "1989", po czym kamera zwraca się na chłopaków.
R: Co ty robisz?!
Grzegorz odpycha Pawła i zaczyna stukać w klawiaturę.
G: Jak to odkręcić, jak to odkręcić?! Ja chcę wrócić!
Paweł łapie Grzegorza za ramię.
P: Słuchaj, jest jedna rzecz którą powinniśmy jeszcze zrobić.
G: Jaka?
Paweł szepcze Grzegorzowi na ucho.
G: Nie no teraz to konkretnie mówisz, no pewnie że w to wchodzę!
Widok z zewnątrz, budka zaczyna się kręcić i znika. Przez ekran przechodzi otyły strażnik i zasłania ekran.
St3: A to dostanę tego pączka?
Re: Tak, zejdź z ekranu!
St3: Sorki...
Strażnik odchodzi.
Ciąg dalszy nastąpi...
Koniec odcinka 21.