Odcinek 19 - Chłopcy znikli

Odcinek rozpoczyna się w salonie, chłopców nie ma w łóżkach. Za oknem słychać krzyk.
?: Gdzie oni są? KURWA! GDZIE?!
Magda wstaje jako pierwsza, po czym idzie do kuchni. Tam przygotowuje śniadanie dla siebie, oraz dla swojej młodszej siostry. W pewnym momencie do Magdy dzwoni Patryk.
M: Hejka.
Pa: Cześć, śpisz?
M: Nie, śniadanie Andżelce robię.
Pa: A to super, bo wiesz, skoro nie jesteś zajęta, to co powiesz na mały wypad na miasto?
M: Po wykładach. Dobudzę tylko Andżelkę i schodzę, ok?
Pa: Jasne, podrzucę cię. Będę za 10 minut.
M: Oki!
Magda rozłącza się i idzie do siostry.
M: Andżelka, wstawaj!
Andżelika przewraca się z boku na bok.
M: Znowu się spóźnisz, no dawaj!
A: Jeszcze chwilkę...
M: Nie ma żadnej chwilki, chcesz znowu mieć kłopoty?
A: Zaraz, no zaraz.
M: To ja lecę, nie przyśnij tylko.
A: Ok, to pa...
M: Pa!
Magda wychodzi.
A: Położę się jeszcze na 5 minut, co mi szkodzi?
Andżelika przykrywa się i znowu zasypia. Kamera obraca się na zegar na ścianie, który w przyspieszonym tempie przesuwa się o 3 godziny.

Tymczasem na zakładach, dochodzi do porządnego starcia między zarządem i częścią pracowników.
P1: Już ja wam kurwa dam obniżki!
P2: Panie, rodzinę mam do wykarmienia!
Ma: Tak się kuźwa nie da pracować!
Da: To nie moja decyzja, ludzie!
De: Do Pogodzińskiego miejcie pretensje!
P3: A do was nie? Banda niekompetentnych debili z was jest!
De: O, takiego wała! O, takiego!
P3: Morda, wieśniaku!
Deryl łapie pracownika za kołnierz.
De: Zaraz ten wieśniak to ci te ząbki powybija!
Pozostali próbują załagodzić sytuację.
P4: Ej, ej, ej!
Ba: Spokój!
Sz: Puszczaj go!
Plusnin zauważa całe zajście.
Pl: Rozejść się, rozejść się!
P5: Nie będzie mi chachoł mówił co mam robić!
Pl: Już jesteś mertwy!
Plusnin rzuca się na pracownika.
Bo: Iwcia, dzwoń no na bagiety!
P3: Żadnych psów! Ja Ci dam zaraz!
Trzeci z pracowników próbuje wyrwać Iwonie telefon, ta traktuje go gazem pieprzowym.
P3: Aaa, cholera!
Bo: Chodu, Iwcia!
Franek nerwowo próbuje przejść obok, jednak ostaje uderzony łokciem przez Bartosza. Osuwa się na ziemię i zostaje odciągnięty na bok przez Daniela. Tymczasem do sekretariatu wchodzi Jerzy, firmowy woźny.
Je: Sprzątanko!
Jerzy zauważa leżącego Franka z rozbitą głową oraz niezłą zadymę w holu.
Je: Święci Pańscy, co na diabła się tu wyczynia?
P5: Ceny nam obcinają, Panie ten.
P3: Woźny, spieprzaj i się nie wcinaj w temat, dobra?
Je: Panowie, nie wszystko trzeba załatwiać przemocą!
P2: Pogodziński obniżył nam płace do marnych groszy!
P4: Właśnie!
Atmosfera znowu się natęża.
Je: Panowie!
Nikt nie słucha Jerzego.
Je: Halo, mówię do was!
Jerzy w końcu krzyczy na cały głos.
Je: SPOKÓJ!
Pracownicy obracają się w stronę Jerzego.
Je: Zamiast się żreć jak psy...
Jerzy wyciąga zza pleców butelkę likieru ziołowego.
Je: Przedyskutujmy ten temat w konferencyjnej. Co wy na to?
Pracownicy idą za Jerzym do sali konferencyjnej.

Andżelika dalej śpi. Po chwili przebudza się i sprawdza czas.
A: 10:19? Jezus Maria, znowu zaspałam!
Andżelika wyskakuje z łóżka, ubiera się i biegnie do szkoły. Tymczasem w szkole...
Nauczycielka: No, gdzie ona jest?
Andżelika wbiega do klasy.
A: Dzień dobry!
Na: Ooo, Pani Stępińska raczyła do nas przyjść!
A: Przepraszam za spóźnienie...
Na: Znowu zaspałaś, to już czwarty raz w tym miesiącu!
A: Przepraszam...
Na: No już, siadaj.
Jeden z chłopaków odzywa się.
C1: Nie ładnie się tak spóźniać, Angie!
A: Morda w kubeł, frajerze.
C2: Ale Ci powiedziała, Antek!
C3: No!
Na: Cisza! Spośród komórek wyróżniamy komórki prokariotyczne i eukariotyczne. Prokariotyczne, to takie które...
D1: Angie, uczyłaś się z polaja?
A: A komu chce się uczyć jakiegoś polaja? To jest technikum hotelarskie!
D1: Ale matura...!
D2: Zocha, weź już lepiej nie pitol o nauce, tylko zrób coś pożytecznego i się przytkaj, co?
Zofia zakrywa oczy i zaczyna cicho szlochać. W międzyczasie, chłopak siedzący za Zofią zaczyna bawić się fingerboardem.
At: Eeeej! Damian!
Dm: Co?
At: Zrób fikoła na tej desce!
Antek rzuca w Damiana osą. Ponieważ jest uczulony, zaczyna panikować. Z przerażenia spada z krzesła i uderza głową o kaloryfer. Koledzy Antoniego zaczynają się śmiać.
Na: Na litość Boską, Damian! Co oni Ci zrobili?
Półprzytomny Damian bełkocze.
Na: Wstrząśnienia mózgu doznał! Kuba, zaprowadź go do pielęgniarki!
K: Dobrze, proszę Panią.
Kuba bierze Damiana pod pachę i wyprowadza z klasy.
Koledzy Antoniego zaczynają się śmiać.
At: Kapi, Kapi, widziałeś jak on z ławki wyleciał?
Pi: No!
Na: Wy gnoje! Mogliście go zabić!
C3: Oj tam, oj tam. Obandażują go i po sprawie.
Na: Mateusz! Ty zarazo! Zaraz dostaniesz lacza!
Mt: Ta, ta...
At: Ej, Angie!
A: Spadaj, palancie.
At: No, Angie, no nie bądź taka!
A: No jeszcze co?
At: Chcesz może gumę?
Antoni wyciąga do Andżeliki "gumę".
A: Ta, dzięki.
Andżelika ciągnie za listek, jednak zostaje porażona prądem. Antoni i jego koledzy zaczynają się histerycznie śmiać. Wkurzona Andżelika uderza Antoniego z liścia.
Na: Stępińska, do dyrektorki!
Andżelika wstaje i wychodzi.
A: Klasa debili...


Na zakładach...
Pijani w sztok pracownicy siedzą na sali konferencyjnej i się śmieją. W tle leci muzyka disco polo.
P2: Ale jaaaa to wam mówię, było, było i się zjebało!
P5: Ooo, Tibo, ty to zawsze coś zjebiesz...
De: Janeeek, ty to chłopie... eeech, ty...
Ba: Co jest, Waldziu? Chluśniem bo uśniem!
Sz: Łykniem, bo odwykniem!
Je: Widzicie? Zawsze się można... (hyk)... przy piwku dogadać!
Jn: Panie Jurku, kopsnij pan no jeszcze... trochę tej Jagi!
Je: Się robi!
Jerzy sunie butelkę likieru po stole, która jednak spada ze stołu i się rozbija.
Je: Robuś, refleksy!
Zupełnie pijany Robert leży na drugim końcu stołu, tuż obok Janusza.
Ro: Hhhhh... co...?
Jn: Wstawaj!
Janusz trąca Roberta łokciem, ten z kolei spada z krzesła.
P3: Pijany jest chłopaczyna!
Da: Lej Jagę!
P4: Nie ma z czego! Cała flacha poszła w pizdu!
Da: Panie Jurku, skoczy nam Pan po Jagę?
Je: Jagi nie mam, ale mam jeszcze...
Jerzy wyciąga z kieszeni flaszkę Finlandii.
Je: Czystą!
Bo: No to co, chluśniem!
Ma: Franuś, a ty co nie pijesz?
Fr: Marcin, ja nie piję, bo dziś święto!
Tibo trąca Franka łokciem.
Ti: Co, Franiu? Święto to teraz jest, pijta póki możesz!
Fr: Dzięki, Tibo.
Bo: Zagryź czymś, bo na czczo to zezgonujesz nam!
Fr: Koszerne to mięso?
Tibo wybucha śmiechem i klepie Franka po plecach.
Ti: Franuś, ty to zawsze potrafisz rozbawić!
Fr: Koszerne, czy nie?!
P3: Zamkniesz tą mordę wreszcie? Żryj, nie gadaj!
P4: Areczku, zluzuj wora!
Ar: Wojtuś, ty się lepiej nie wtrącaj.
Ma: Na zdrowie!
Marcin pije kieliszek i przeciera usta.
Bo: Juras, skocz no po jeszcze trochę trunka!
Je: Boguś, Boguś, ty to nigdy nie wiesz kiedy przestać...
Jerzy odchodzi od stołu.
Ro: Wóódy, dawaj!

Na uczelni...
Magda nerwowo stoi przed komisją. Członkowie trzymają przed sobą jej pracę magisterską.
M: Więc...?
C1: Pani Stępińska, to ma być Pani praca?
M: Tak, długo nad nią pracowałam i-
C2: Pani sobie zaczeka na zewnątrz, sprawdzimy ją raz jeszcze.
Magda wychodzi na zewnątrz. Komisja tym czasem przegląda jej pracę.
C1: Hmmm... mhm, tak...
C2: Intrygujące! Nikt jeszcze czegoś takiego nie napisał!
C1: Zna się, skubana.
Magda siedzi na korytarzu, obok kilku innych studentów.
C1: Pani Stępińska, zapraszam.
Magda wchodzi do gabinetu dziekana.
M: Tak?
Jeden z członków spogląda na Magdę spod byka.
C1: Pani praca...
Komisja utrzymuje Magdę w napięciu.
M: Moja praca...?
C1: Jest fenomenalna! Nigdy w życiu nikt nie napisał czegoś takiego! Wstęp, rozwinięcie i zakończenie! No i doskonałe podsumowanie problemu relacji rodzinnych!
C2: Niniejszym mianuję Panią, magistrem.
Magda zaczyna skakać z radości.
M: Dziękuję, dziękuję!
Magda odbiera dyplom i biegnie przez korytarz.
M: Udało się! Jestem najlepsza! To najlepszy dzień w moim życiu.

W szkole...
Andżelika siedzi na ławce z jedną z koleżanek.
A: Ty czaisz co on zrobił? Wstawił się za mną i wziął go, normalnie od tyłu zaszedł!
D3: Co dalej?
A: Romek jeszcze, i Tytus go z autobusu przez okno wyrzucili!
D3: Ale slay! Co nie?
Obok Andżeliki przechodzi Antoni.
At: Czego slayujesz? Dobra, mogę się przysiąść do was?
D3: Spieprzaj!
At: Babeczka się stawia, lubię takie...
Andżelika szturcha Antoniego w żebro.
A: A pójdziesz ty!
At: Ło, spokojnie! Każda chce mnie dotknąć! Ustawcie się lepiej w kolejkę i-
D3: Zjeżdżaj, pedziu.
At: Co?
D3: Nie potrafisz sobie laski znaleźć, więc musisz być pedziem!
At: Jakim gejem, o czym wy-
D3: O tym!
Koleżanka Andżeliki pokazuje Antoniemu zdjęcie z imprezy, na którym jest wtulony w kolegę.
At: To jest wszystko wyrwane z kontekstu! Najebany byłem to się o niego oparłem, dobra?
D3: Jasne, jasne.
A: Chyba nie chcesz, żeby klasa się o tym dowiedziała, co?
At: O czym? Że bibę zrobiliśmy?
D3: Że się obmacywałeś z Wojtkiem!
At: To nic nie znaczy! Nie byłyście nigdy na bibie! U nas się leje wóda i jest vixa, a wy tylko ploteczkujecie i się całujecie, to wy lezby jesteście!
A: Ty się nigdy nie całowałeś, mopie!
Andżelika, jej koleżanka i kilka innych poza ekranem zaczynają się śmiać. Antoni zrezygnowany zarzuca ramiona w dół.
At: A jebcie się!
Antoni odchodzi, dzwonek dzwoni.
A: Chodźmy, Ania. Lekcja się zaczyna.
An: Okej, pójdę tylko zajarać.
Andżelika i Ania rozchodzą się.

Tymczasem u Reżysera...
Reżyser przechadza się przez pokład wycieczkowca. Spogląda przy tym na opalające się kobiety.
Re: Mmm, sam się skuszę na troszkę opalania.
Reżyser przysiada się na leżak, ściąga polówkę i naciera owłosioną klatkę kremem.
Re: Jeszcze trochę balsamu, filtr 30... bo tak to słońce parzy, że aż aż!
Reżyser odkłada krem, zakłada okulary przeciwsłoneczne i wyciąga się na leżaku.
Re: Wakacje w Tunisie, to jest to...
Nagle zrywa się ulewa.
Re: No chyba jaja sobie robicie, dopiero co się rozłożyłem!
Reżyser składa leżak i idzie na basen na pokładzie.
Re: Nic straconego, pójdę popływać!
Zanim Reżyser może wskoczyć do basenu, ratownik dmucha w gwizdek.
Re: Co znowu?
At: Uwaga, mamy skażoną wodę! Wszyscy, wychodzimy!
Re: Nie wierzę... dobra, może chociaż jakąś szamę mają...
Reżyser idzie do baru, który jest opustoszały.
Re: Kolejki nie ma, elegancko.
Reżyser pochodzi do lady.
Re: Dzień dobry, poproszę dużego steka z martini.
Ke: Wyszedł.
Re: No to smażoną doradę z ziemniakami.
Ke: Też wyszła.
Re: A sałatkę z homarów macie?
Ke: Też nie.
Re: Do ciężkiej, czy jest coś, co nie wyszło?
Ke: Tak.
Re: Czyli?
Ke: Głód.
Reżyser wzdycha i wychodzi na pokład.
Re: Poopalać się, nic z tego. Popływać, też nie. Ryby też nie dostałem, a niech mnie jeszcze piorun trzaśnie!
W Reżysera trafia piorun, statek zostaje przewrócony, a sam Reżyser wpada do wody.
Re: Jezus Maria, pomocy! Nie mogę się ruszyć!
Ko: Reżyserze!
Re: Co ty chcesz?
Ko: Ryba...
Re: Jaka znów-
Reżyser obraca się za siebie, za nim płynie rekin.
Re: O CHU-
Reżyser zostaje wciągnięty pod wodę.
Ko: Uratuję Cię!
Kostek wskakuje do wody.
Ko: Zaraz... przecież nie umiem pływać! Ratunku!
Kostek również zostaje wciągnięty przez rekina. Pod wodą słychać Reżysera.
Re: Braciszku, czy to ty?

Na stację podjeżdża pociąg, z którego wysiadają chłopcy.
Ty: Haha, widzieliście co zrobiłem temu gościowi z przedziału?
G: Kurwa debilu, nam wszystkim się oberwało przez Ciebie!
R: Ty tak zawsze, nie potrafisz usiedzieć w miejscu, tylko wierzgasz jak małpa!
Ty: Zawsze chciałem być małpą!
P: Wiecie co? Chujowy był ten wyjazd. Miało być git, wyszło jak zwykle.
G: A weź się już przymknij, dobra?
P: Ale powiedz mi, co ja takiego niby powiedziałem?
G: Wszyscy wiedzieliśmy, że ten niedorozwój coś odwali i cała wycieczka poszła się w pizdu jebać.
P: Ale tam nie przesadzajcie, połaziliśmy sobie po namiotach.
G: Niby jakich? Starych przytułkach dla pofarbowanych meneli?
P: Ty się nie znasz na rockowych imprezach! A ty zawsze lubiłeś rocka.
G: Morda! Chooodźmy lepiej kuźwa na chatę, bo zaraz się przewrócę z tego zmęczenia.
Chłopcy idą w kierunku miasta.
Ty: Chłopacy, a pójdziemy na lody?
P&R&G: Nie!
Ty: Szkoda.

Chłopcy przychodzą do domu.
M: To najlepsza przygoda mojego życia!
P: To najgorsza przygoda mojego życia.
Ty: Nie chcieli mnie zabrać na lody!
R: Nie zasłużyłeś na lody, przestań jęczeć.
M: Chłopcy, co się stało?
P: A wiesz, bo chcieliśmy pojechać na koncert, ale jak zwykle-
G: Chuj bombki strzelił.
P: Yyy, dzięki Grzesiu. Ale widzisz, Tytus najpierw wywalił komuś bagaż z pociągu, potem zawalił namiot Kazika, a na dodatek niemal nie wypadł przez okno pociągu gdy wracaliśmy.
Ty: Bo tam siedziała pszczoła, chciałem ją strzepnąć!
M: Słuchajcie, nie powinniście się załamywać nawet największymi niepowodzeniami. Liczy się to, co zrobiliście na koncercie. No na, przykład Paweł mi opowiadał, jak spotkaliście tego gitarzystę z Lincoln Perk, jak on tam miał... Nieważne, wy tak się potraficie czasami żreć przez całą noc, ale tak dla odmiany pojechaliście sobie na koncert, aby odpocząć od tego wszystkiego.
Ty: I spędzić ze sobą czas!
M: Tak, Tytus. Spędziliście ze sobą czas, mimo tego że jak zwykle odstawiłeś jakiś numer. I to się nazywa prawdziwa przyjaźń.
Paweł spogląda się na Tytusa i lekko uśmiecha.
P: A wiesz co, Tytus?
Ty: Idziemy na lody?!
P: Tak, idziemy na lody.
Ty: Hura!
R: Przejdę się z wami, do tej fajnej lodziarki.
Ty: I zrobi Ci takiego wielkiego loda!
R: Lód jak marzenie...
G: Ech... wiecie co? No niech będzie, też się przejdę z wami.
Ty: Komu w drogę, temu czas!
Chłopcy wychodzą z mieszkania.

Koniec odcinka 19.