Odcinek 17 - Wojny klonów?
Retrospekcja z poprzedniego odcinka...
Re: Zadziałało! Kostek, jesteśmy genialni! Weź no, znieś maszynę na dół. Zaniesiemy ją na uniwerek i dostaniemy za to jakieś stypendium!
KP: Ale mi się chce pić...
Ko: Straciliśmy klona!
Re: Nie szkodzi, zrobimy nowe. Notatka: klony są wrażliwe na sok pomidorowy.
Maszyna odbija się kilkukrotnie na schodach i upada. Przybliżenie na wyświetlacz, widnieje nad nim liczba 71105 - tyle klonów zaczyna produkować maszyna. Dziesiątki tysięcy Pawłów, Tytusów, Romanów i Grzegorzów zaczynają wypełniać dom.
Re: Co do chu-
Reżyser zostaje zasypany klonami.
Ko: Uciekajmy!
Podjazd Reżysera tonie w klonach chłopców.
Koniec retrospekcji.
Paweł i chłopcy idą przez miasto.
R: Powiedz mi jeszcze raz, co konkretnie chciałeś tym osiągnąć?
P: No bo wiesz, kiedy ja i-
G: Nie kończ! Nawet nie chcę tego słyszeć.
P: Prosiłem Cię o zdanie? No. Tak jak mówiłem-
Ty: Chłopacy!
R: Co?
Ty: To ja!
G: Serio? No nie wiedziałem.
Ty: O tam!
Tytus wskazuje na swojego klona.
P: Tytus, to tylko sobowtór. Sobowtór jest wtedy, gdy masz osobę podobną do siebie, co nie?
G: Tej, chłopaki! A tam jest mój!
Grzegorz pokazuje na klona, stojącego obok klona Tytusa.
R: Mój też!
Obok klonów pojawia się klon Romana.
P: Emmm... chłopaki... Nie podoba mi się to.
Ty: A tam jest twój!
Klon Pawła podchodzi do pozostałych klonów, rozmawia z nimi, po czym uderza klona Grzegorza w twarz gitarą.
G: To nierealistycznie, jestem mocniejszy od Pawiego.
P: Nierealistyczne? Się odezwał, no, karzełek.
G: Ta? Zdziwisz się, jak ten karzełek Ci połamie z-
Ty: Chłopacy!
Chłopcy spoglądają na coraz większą ilość klonów.
P: Dobra, nie wiem co tu się dzieje, ale powinniśmy to zbadać!
KP1: Nie pozwolimy wam.
P: Co?
Klon Pawła chwyta Pawła za gardło, z opresji ratuje go Tytus i uderza go butelką ketchupu w głowę. Część sosu wypryskuje na twarz klona, ten dostaje konwulsji i rozpływa się. Liczba robotów w górnej części ekranu zmniejsza się do 71104.
R: Stary, to było genialne!
G: Daj no to!
Grzegorz strzela do trójki swoich klonów, każdy z nich ginie po trafieniu sosem. Liczba klonów spada do 71101.
G: Fenomenalne!
Ty: Oddaj, nie możemy go zmarnować!
P: Dobra, musimy znaleźć Reżysera, on wszystko wie, co i jak! I przy okazji... kupmy trochę ketchupu.
G: Na chuj wam ten ketchup? Możemy przecież kupić zwykłe pomidory.
R: No, albo koncentrat.
Ty: Pomidory! Hehe. Nienawidzę pomidorów!
P: Cokolwiek się teraz stanie, nie możemy się odwrócić od naszego planu.
Ty: Jakiego?
G: Zawładnięcia nad światem, kretynie. Jakiego planu?
P: Chodźcie, musimy go znaleźć!
KR1: A wy dokąd?
Grzegorz strzela w klona Romana ketchupem.
G: Giń!
Klon rozpływa się. Liczba klonów spada do 71100.
Chłopcy biegną do marketu, w którym zostało tylko kilka butelek przetworów pomidorowych.
G: No do chuja wafla!
R: Wychodzi nam po butelce na każdego.
Paweł dostrzega Reżysera z Kostkiem, z koszykiem pełnym ketchupu i soku pomidorowego.
P: Reżyserze!
Re: Cześć, Pawi.
K: Co robicie?
P: Potrzebujemy pomidorów, w całym mieście jest masa klonów!
K: Tak jak my!
Re: Bo wiecie, mieliśmy mały wypadek w laboratorium. Masa klonów uciekła z mojej posiadłoś-
G: Aaaa, a więc to twoja sprawa!
Re: No tak, głupia sprawa.
G: Sam sobie teraz to odkręcaj, ja się nie będę z bandą klonów-
P: Przestań, musimy się ich pozbyć.
Ty: Tak, ketchupem!
G: Ta, jasne. Pukaweczkami z ketchupem. Co to jest, kurwa za pośmiewisko?
Re: Chodźcie do laboratorium, mam kontakt się z kimś, kto nam pomoże.
Reżyser prowadzi chłopców do laboratorium, mijają grupę naukowców zgromadzonych wokół telewizora.
Te: Najnowsze doniesienia z San Santany, dziesiątki tysięcy klonów zasypują ulice miasta! Nie wiemy skąd się wzięły klony, policja i naukowcy w rejonie prowadzą badania nad klonami.
Policja zastrzeliwuje kilka klonów, ich liczba spada do 71094.
N1: Musimy znaleźć ich słabość.
Re: Tak się składa, że ja ją znam.
Naukowcy obracają się w kierunku Reżysera, który trzyma w ręku butelkę soku pomidorowego.
Re: Ale najpierw, zaprowadźcie mnie do waszego przewodniczącego nad badaniami.
Jeden z naukowców zabiera głos.
N2: Niby czemu?
Re: Chcecie się pozbyć klonów czy nie?
N3: Ja z wami pójdę.
G: No to prowadź Pan.
Chłopcy i Reżyser podążają za naukowcem.
N3: Tak więc, jestem Krzysztof, do niedawna uczyłem się na uniwerku po drugiej stronie ulicy-
G: Ale kogo to obchodzi? Mamy zadanie do wykonania!
P: A weź Grzesiek się nie wcinaj.
Kr: No dobra, jesteśmy.
Krzysztof podchodzi do skanera biometrycznego.
Kr: Otwarte.
Krzysztof prowadzi chłopców i Reżysera do przewodniczącego.
Kr: Adaś, weź się zajmij gośćmi.
Ad: Czego tu chcą?
Re: Dokonaliśmy fenomenalnego odkrycia, klony dezintegrują się pod wpływem przetworów pomidorowych.
Ad: Interesujące... Ty, w zielonym, podejdź no tu.
Ty: Ok!
P: Ale on nie jest klonem, on-
Adam tryska ketchupem na Tytusa, który ulega dezintegracji. Liczba klonów spada do 71041.
P: O chuj!
R: Tytus... on był klonem!
P: Ale gdzie jest NASZ Tytus?!
G: A w pizdu gdzieś się zgubił.
Kr: Czekajcie, może go namierzymy. Miał jakieś znaki szczególne?
G: Znaki szczególne? Idioto, jak przecież wszystkie klony mają takie same znaki!
Kr: Nie, nie, chodzi mi o na przykład-
Ad: Krzysiek, cho no! Chyba go mam!
Krzysztof podbiega do Adama, który namierzył Tytusa w mieście.
R: Jak wy go namierzyliście?
Ad: Podczas badań odkryliśmy, że wasze klony posiadają całkowity brak aktywności mózgowej. Poprzez skanowanie rezonansowe, wykryliśmy dosłownie ziarenko aktywności w mózgu waszego kolegi.
P: To zróbcie coś!
G: No, a nie stoicie jak niekompetentne bałwany!
Ad: Czekajcie, mam numer do kogoś, kto nam pomoże.
Adam wybiera numer do Tokarskiego, jednego z policjantów walczących z klonami.
Ad: Zdzisiek, słuchaj, mógłbyś no chwilowo się odwrócić z patrolem i ostrzelać kilka klonów o tam, na rogu?
Z: Spoko, spoko. Ostrowski, Sobolak, strzelamy do tych!
Na ekranie w laboratorium, Tokarski i pozostali ostrzeliwują bandę klonów, dopóki nie wyłania się prawdziwy Tytus. Liczba klonów spada do 70989.
O: Te, ten nie ginie!
Ad: Tego nie ostrzeliwujcie, to nasz!
Paweł krzyczy do słuchawki.
P: Tytus! Idź do laboratorium!
Ty: Co, kto to?
P: Do laboratorium! Zasuwaj do laboratorium, póki Ci życie miłe!
Tytus biegnie do laboratorium, za nim biegną jego klony.
So: Zielonka, Bronowicki, potrzebujemy wsparcia!
B: Wsparcie powietrzne w drodze.
Tytus wchodzi do laboratorium.
G: Tu jesteś, debilu! Baliśmy się o Ciebie.
P: Nigdy się nie bałeś o nikogo, a zwłaszcza o Tytusa.
G: Chuj z tym, dobra? Przecież sam by gdzieś przepadł.
Kostek wchodzi do laboratorium.
Ko: Dzięki, wujku! Tak więc ten, profesor Cieślik zdobył niezbędne materiały do...
Kostek wyciąga zza pleców kratkę z pistoletami na keczup.
Ko: Starcia z klonami!
G: Super...
Ty: Super!
P: Wiem! Zrobimy sobie małą bitewkę z klonami, my kontra klony!
G: I jak chcesz pokonać 70 tysięcy klonów?
P: Jeden hit ketchupem i po nich. A z resztą, zwerbujemy pomocników.
G: No, kogo?
Za Pawłem pojawiają się jego przyjaciele: Magda, Andżelika, Patryk, Wujek Janek z Hipisem, a nawet cała śmietanka Tawny Tim's: Marcin, Daniel, Plusnin, a nawet Gruby Paweł, oraz kilku ich pomocników.
P: Jesteście gotowi?
D: Rozjebiemy ich na cacy!
M: Nie zgadzałam się na to...
J: Madzia, no weź!
Pl: My im zrobimy Stalingrad!
H: No, będzie wypas!
Paweł podnosi jeden z pistoletów.
P: No to wio!
Ty: Hura, zabawimy się w pomidorowy paintball!
Wszyscy wybiegają z laboratorium.
Na ekranie widnieje liczba 70453 klonów. Na mapie, Chłopcy, Reżyser i inni rozdzielili się na kilka oddziałów. W pierwszym są chłopcy, Reżyser i Kostek. W drugim dziewczyny, Patryk, Wujek Janek i Hipis, w pozostałych pracownicy TT. Grzegorz dzwoni z krótkofalówki do Daniela.
G: Jak tam wasza grupa?
D: Normalnie Francja elegancja, Tomek z Derylem zaczęli wymiatać jak na lodzie.
Tomek i Deryl trzymają się za ręce i kręcą wokół jednego punktu, zabijając masę klonów. Ich liczba spada do 70116.
P: Dziewczyny, a u was?
A: Ja jestem pacyfistką.
J: Andżelko, pomóż wujkowi z tymi klonami.
M: Tato, nie możemy ich jakoś pokonać bez przemocy?
J: Nie, córuś, to jest wojna!
Hipis zostaje zaatakowany przez bandę klonów, Wujek Janek szybkimi czterema strzałami ratuje go opresji. Liczba klonów spada do 69915.
P: W takim tempie to nigdy ich nie pokonamy!
Ty: Chłopacy!
G: Co?
Ty: Skończył się ketchup!
R: No to nasze dni są policzone...
P: Nie poddawajcie się! Naukowcy muszą coś wymyślić!
Paweł obraca się w kierunku naukowców, wiozą w ich kierunku maszynkę do ketchupu.
G: Co to za machina?
N4: Dzięki temu cacku, nigdy nie skończy wam się amunicja!
Zza maszyny wyskakuje Gruby Paweł.
GP: Cacko to, jest ufundowane przez naszą firmę!
G: Ale jak do chuja ma to nam pomóc?
P: No, co to robi?
N4: Patrz i podziwiaj.
Z szybkorosnącego krzaku pomidorowego, jego owoce zostają zebrane przez robotyczne ramiona i wpadają do lejka. Tam zostają przeciśnięte i wymieszane z różnymi składnikami. Tak stworzony ketchup zostaje załadowany do kanistrów pod ciśnieniem - gotowych do załadowania.
G: Ale bullshit! I to ma być przełomowa broń?
Ty: Ale to przecież jest-
GP: No, chłopcy. Ładujcie amunicję i do boju!
Chłopcy ładują kanistry i kontynuują walkę.
Liczba klonów dalej jest wysoka, wynosi 69555.
P: Jest ich za wiele, nie damy rady!
R: Ej, kto to idzie?
Na pomoc chłopcom nadchodzi armia, ironicznie również uzbrojona w karabiny z ketchupem.
Żołnierze: Hop, hop, hop, hop!
Dowódca: Do boju, szczury jedne! Nie po to dostaliście gnaty, aby się nimi przechwalać!
Ż1: Tak jest, poruczniku!
Ż2: Słyszeliście Janowskiego, ruszamy po zwycięstwo!
Ż3: Ej, gdzie jest Baster?
W tle słychać okrzyk.
Ba: NAAAAADCHODZĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘ! ROZEEEEJŚĆ SIĘĘĘĘĘ!
Masywny, umięśniony Baster przedziera się przez szeregi armii.
Ż4: O chu-
Baster rozpycha stojących na drodze żołnierzy i szarżuje w kierunku klonów z minigunem załadowanym ketchupem. Dziesiątkuje nadciągające klony - ich liczba spada do 68792.
R: Zajebiście!
Pozostali żołnierze ostrzeliwują pozostałe klony, w zastraszającym tempie giną setki klonów. Tytus tymczasem znajduje futurystyczny hełm a'la Robocop i go nakłada.
Ty: Czas was odesłać do domu!
Następuje montaż z walki z klonami. Paweł, Roman i Grzegorz ostrzeliwują klony z drugiej strony ulicy.
P: Żryjcie gruz!
Tytus w hełmie Robocopa widzi wszystko z innej perspektywy, jego ketchupowy pistolet zamienia się w laserowy blaster, a klony w roboty Rehab.
Ty: Czadersko! Piu, piu, piu!
Wujek Janek ładuje do swojej strzelby naboje z kulkami wypełnionymi ketchupem, niczym w paintballu. Pole bitwy zalewa się sokiem z pomidorów, czerwonym jak krew.
J: Nie pamiętam aż tak krwawej jadki, od czasów wojny w Jugosławii! Co nie, Hipis?
H: To było coś! Przybij!
Hipis przybija piątkę z Wujkiem Jankiem, po czym kontynuują ostrzał. Marcin, Daniel, Bartek i Andrzej Wojciechowski jadą pojazdem opancerzonym, z zamontowanym działkiem. Ostrzeliwują klony, przy okazji rozjeżdżając niektóre z nich.
Ma: Wygrywamy z nimi!
Na polu bitwy zostało niecałe 10 tysięcy klonów. Daniel słyszy krzyki koleżanki, Mariki.
Mr: Pomóżcie!
D: Marika! Wsiadaj!
Marika podbiega do pojazdu i wchodzi do niego. Andrzej w tym czasie ostrzeliwuje klony od tyłu.
AW: Gińcie!
Klony masowo giną z rąk ekipy. Wojsko i policja otaczają klony ze wszystkich stron i dokonują egzekucji na próbujących uciec. Policyjny helikopter przelatuje nad miastem i bombarduje klony bombami z pomidorów.
Na polu bitwy zostało blisko sto klonów. Grzegorz zwraca się w stronę Ostrowskiego.
G: Ile ich jeszcze?
O: Tak na oko z 96.
Marcin podjeżdża na skwer, wysiada ze swoją ekipą i celuje w kierunku klonów.
Ma: No, rączki do góry!
B: Już po was!
KP2: Nie poddamy się bez walki.
KT1: Hehe, będziecie bici!
Klony zmierzają w kierunku grupy Marcina.
Ma: Pawi!
P: No?
Ma: Mam pomysł!
G: Dawaj.
Ma: No ten, zróbmy jakieś stylowe zakończenie tej bitwy!
Marcin, Daniel, Bartek, Andrzej i Marika rozchodzą się.
G: Ładne mi zakończenie, po prostu spierdolili.
R: Patrzcie!
Andrzej skacze z budynku. Trzyma ogromnego pomidora, którego kieruje ku ziemi. Pomidor wybucha i zabija część klonów.
G: I to miało być stylowe? To nie miało nawet sensu.
Daniel przeskakuje na drugą stronę ulicy, strzelając przy tym do klonów.
D: Jak w Matrixie!
Marcin i Marika spoglądają na siebie, po czym łapią się za ręce i kręcą, strzelając do klonów.
Mr: Zajebisty był ten pomysł Deryla, co nie?
Ma: Niedobrze mi, strasznie mi się w głowie kręci...
Marcin upada i wymiotuje.
Mr: Fuj!
Na polu bitwy leży tylko jeden klon. Paweł celuje do niego, jednak powstrzymuje go Krzysztof.
K: Stop!
P: Co?
K: Zostawcie nam jednego klona, przeprowadzimy na nim kilka badań.
Adam podchodzi do klona od tyłu i wstrzykuje mu środek uspokajający.
Ad: Zaniesiemy go do laboratorium.
Krzysztof, Adam i inny naukowiec wynoszą klona. Do chłopców podchodzi Janowski, dowódca wojskowej jednostki.
Do: Doskonale, młodzi. Wykazaliście się prawdziwym męstwem. Zasłużyliście na medale za odwagę i waleczność!
Janowski wręcza medale chłopcom. Tytus w tle dalej udaje Robocopa.
P: No cóż, wykonaliśmy nasz obywatelski obowiązek.
R: Uratowaliśmy miasto przed kataklizmem!
G: No, no. Tylko pytanie, co zrobimy z nadmiarem ketchupu?
Grzegorz wskazuje na ciężarówki wypełnione po brzegi nabojami.
P: No...
Gruby Paweł wychodzi z jednej z ciężarówek.
GP: I jak tam, chłopcy? Wygraliście?
G: Jak widać.
Ty: Szefie, mamy pytanie. A właściwie, to Grzesiu ma!
GP: Jakie?
G: No bo mamy jeszcze w chuj tego ketchupu, co z nim zrobimy?
Gruby Paweł zaczyna się głowić nad pomysłem.
P: Szefie?
Gruby Paweł dalej myśli.
P: Szefie!
GP: Hah, wiem! Ładujcie się na tyły TIR-a, to wam pokażę.
W następnej scenie, chłopcy siedzą w restauracji Tawny Tim's. W całej restauracji są rozwieszone banery i ulotki "Tydzień Pomidorowy". Chłopcy jedzą spaghetti.
Ty: Powiem wam, świetny ten pomysł szefa.
P: No, nigdy nie jadłem tak dobrego spaghetti!
R: Smakuje... mmm, no jak marzenie!
G: Nawet ja się nie spodziewałem, że ten pomysł wypali.
P: A tobie smakuje, Andżelka?
Przybliżenie na Andżelikę, która również się zabrała z chłopakami.
A: Pyszne!
Andżelika cała się ubrudziła sosem. Paweł próbuje jej podać chusteczkę, jednak ona też - ich ręce stykają się. Nieśmiale się na siebie spoglądają.
R: Ooo, chłopaki, chyba mamy randeczkę!
P: Żadnej randki nie ma, to jest tylko towarzyskie wyjście!
R: Jasne, jasne, Erosie.
Tytus i Roman wybuchają śmiechem.
P: A weźcie wy-!
A: Pawuś, nie przejmuj się nimi. Pójdziemy do domu i sobie tam zjemy.
P: Nie chcesz tutaj dokończyć? Co się nimi będziemy przejmować.
Roman i Tytus spoglądają na Pawła, niczym niewinne aniołki.
A: A jak chcesz.
P: Oki. No, zmykajcie, potrzebujemy chwili dla siebie.
G: Ta, a czemu to my mamy sobie iść?
R: Nie wywołujmy wilka z lasu, Grzechu. Chodź, w knajpie obok serwują kebaby.
Ty: Jakie baby?
R&G: Kebaby!
Chłopaki wychodzą z TT.
P: No to ten, na czym my?
Do stolika przysiada się Franio, współpracownik Pawła i chłopców.
F: Jak tam Paweł?
P: Aaa, bo ten... zaprosiłem koleżankę na kolację!
A: Świetny ten wasz makaron!
F: No i jest git.
P: Franio, jeśli mógłbyś-
F: A, a, rozumiem, oczywiście! Już spadam.
Franio odchodzi spod stolika. W następnej scenie, pozostali idą do knajpy.
G: Ech, Pawuś i Andżelka, ooo, zakochana para.
R: A tam, nie przesadzaj. Sam kiedyś znajdziesz sobie kobietę.
Ty: Albo faceta!
Tytus i Roman wybuchają śmiechem. Widok z góry, chłopcy wchodzą do kebaba. Iris out na wchodzących chłopców.
Ty: Czekajcie, jakie baby?