Odcinek 15 - Kamyk w bucie

Na zakładach TT trwa remont. Biurowiec TT dostanie dodatkowe, trzecie piętro. Przed budynkiem stoją Marcin i operator dźwigu, w kabinie.
O: Marcin, pomóż no mi tu z tą belką.
M: Nie umiem operować dźwigiem!
O: To Ci pokażę, chodź.
Chłopcy przechodzą obok dźwigu.
P: Więc, co o tym myślicie?
G: Bardziej dupnego planu nie słyszałem.
P: A weź już, ty zawsze masz powód do zrzędzenia jak stara baba.
Operator dźwigu przenosi belkę na dach biurowca, jednak liny podtrzymujące hak zaczynają pękać.
M: Rysiek, te linki zaraz popękają!
R: Mam to pod kontrolą, czekaj.
Rysiek próbuje przenieść belkę na dach, jednak kilka linek się urywa. Belka uderza w ścianę budynku, tuż obok gabinetu Elżbiety.
E: Jezus Maria, uważaj jełopie!
Belka spada, leci na chłopców.
P: Pójdziemy razem do lunaparku z kuzynami Magdy, przynajmniej wtedy-
R: Uwaga!
Roman odskakuje w bok, ciągnąc za sobą Grzegorza i Pawła. Tytus nie zdążył odskoczyć, belka uderzyła go w twarz i odrzuciła do tyłu. Siła uderzenia była tak wielka, że spadły mu buty.
P: Cholera jasna, Tytus!
Do buta Tytusa spada gruz ze ściany.
G: Buty mu spadły, nie przeżył.
Tytus wstaje, zdezorientowany.
Ty: Chłopacy, co się stało?
G: Jak?!
Ty: Co jak?
G: Przecież spadły Ci buty, to przecież oznacza śmierć na miejscu!
R: To zwykły przesąd.

Tytus nakłada buty na nogi, jednak z powodu kamyka w bucie, dostaje ataku szału.
Ty: Ale jestem wkurzony!
Tytus zaczyna biegać wokół podwórka i krzyczy. Chłopcy wówczas nie wiedzą, co się dzieje.
R: A z nim co?
G: Dostał ataku downa, zaraz mu przejdzie.
Ty: Właśnie, że nie!
Tytus wyszarpuje ławkę z ziemi i rzuca ją przez okno, na dział produkcji. Zza okna wychyla się Pani Bogusia.
B: Dobrowolski, co ty najlepszego od-
Tytus wskakuje przez okno i zaczyna robić demolkę w gabinecie, niszczy wszystko co znajdzie się w jego zasięgu. Po chwili pani Bogusia wybiega przez okno.
B: Pomocy, gówniarz oszalał!
P: Co się z nim dzieje?!
R: Nie wiem, chodźmy pomóc pani Bogusi!
G: Zaraz się uspokoi, zobaczycie.

Tytus sieje postrach w mieście, niszczy wszystko, co mu wpadnie w ręce. Łapie jadący samochód i roztrzaskuje o budynek, drugim rzuca w tłum uciekających ludzi, głośno przy tym rycząc.
M1: On nas pozabija!
M2: Ratuj się, kto może!
Chłopcy biegną do miasta, w poszukiwaniu Tytusa.
P: Tytus! Tytus?
Wkurzony Tytus obraca się w stronę chłopców.
Ty: Czego?
G: Co ty odpierdalasz, jesteś jakiś pojebany?
Tytus łapie śmietnik i rzuca w stronę Grzegorza. Zostaje wyrzucony na drugą stronę ulicy.
R: Stary, co się z tobą dzieje?
Ty: Jestem zły!
P: Czemu?
Ty: Właśnie nie wiem czemu! Ale jestem bardzo zły!
Tytus biegnie w głąb miasta i rozwala jego zabudowę.
P: Musimy go powstrzymać!
Reżyser siedzi przed kawiarnią, popijając kawę przy stoliku.
Re: I to się nazywa życie...
Tytus podbiega do Reżysera i wywraca jego stół.
Re: Co ty robisz?
Ty: Jestem zły, chcę niszczyć!
Tytus łapie Reżysera za nogi i zaczyna nim wymachiwać, niczym kijem.
Re: Aaaa, będę rzygał!
Tytus wyrzuca Reżysera poza kadr, który wymiotuje. Tymczasem chłopcy biegną w kierunku kawiarni. Tytus ich zauważa i rzuca Reżyserem w ich kierunku, niczym oszczepem.
Re: Uwagaaa!
Chłopcy odsuwają się w ostatniej chwili. Reżyser ląduje twarzą na chodniku i ślizga się po nim.
P: Reżyserze! Tytus oszalał!
Re: Jak oszalał?
G: Nie udawaj debila, sam widziałeś!
Re: Dobra, sprawa wydaje się być całkiem poważna. Nie wiem co może być tego przyczyną, ale to będzie zadanie dla was - dowiedzieć się o co chodzi.
R: Przecież jesteś Reżyserem, wiesz o co kaman!
Re: Yyy, nie... jestem zielony w tym temacie. Powodzenia!
Reżyser odchodzi popijając swoją kawę.
G: Ej, wracaj tu!
P: Wygląda na to, że sami będziemy musieli go złapać.

Przez ulicę przechodzi matka z dzieckiem w wózku. W pewnym momencie Tytus zaczyna szarżować w kierunku kobiety i odpycha ją na bok. Łapie wózek i zaczyna nim kręcić.
Ty: Karuzela, hyhy!
K1: Zostaw moje dziecko, psycholu!
Kobieta próbuje obronić swoje dziecko, jednak zostaje uderzona wózkiem i sama do niego wpada. Tytus wyrzuca wózek daleko, nad budynkami.
Ty: Leć wózku, leć!
P: Jezus Maria, on zabił matkę z dzieckiem!
G: No to co, nie będzie 500+!
Paweł uderza Grzegorza w tył głowy z liścia.
P: Ogarnij się, ten żart był kompletnie nie na miejscu.
G: Babka i tak wyglądała jakby przepijała te 500+.
P: Weź się najlepiej nie odzywaj, jak masz powiedzieć coś głupiego.
G: To nie głupoty, to święta prawda!
Na ulicę spada jedno z kółek wózka.
P: Koniec gadki, idziemy po Tytusa.

Chłopcy przebiegają obok domu Kostka, jednego z ich byłych kolegów z klasy.
G: Ej ty! Jak ci tam było na imię...
Ko: Cześć koledzy!
Grzegorz spycha Kostka z drogi.
R: Z drogi! To sytuacja kryzysowa!
Ko: Hej, nie wolno wam wchodzić do mojego la-
G: Morda! Musimy go wyleczyć!
Chłopcy wbiegają do laboratorium.
P: Tu musi coś być!
Paweł przeszukuje książki, jednak nic nie widzi.
Ko: Ok, co tu się dzieje?
P: Nasz kolega Tytus, oszalał!
R: Spadła na niego belka i zaczął wariować! Niszczy całe miasto!
G: To po prostu jakiś atak ADHD czy czegoś.
Ko: Ciekawe, ciekawe.
Kostek podchodzi do biblioteczki, z której wyciąga książkę pt. "Psychologia człowieka".
Ko: Pozwólcie, że zobaczę w ksią-
Paweł łapie Kostka za ramiona.
P: Nie ma czasu na żadne książki! Musimy go wyleczyć, zanim kogoś zabije!
Ko: Dajcie mi chwilkę.

Kostek podchodzi do swojego kolegi hakera w innym pokoju, siedzącego przy komputerze.
Ko: Marek, weź no się podłącz do monitoringu na mieście.
Mr: Jasne, czekaj.
Marek hackuje kamery, na których widać wściekłego Tytusa.
Mr: Ale pojebana akcja, co nie? Co się stało temu koledze?
Ko: Spadła na niego belka.
Mr: Muszę to zobaczyć.
Marek zaczyna cofać nagrania z monitoringu, w różnych miejscach pojawia się Tytus.
Ko: Rozszedł się po całym mieście!
Marek cofa dalej, jednak brakuje nagrania z monitoringu TT.
Mr: To chyba wszystko.
Ko: Na próżno szukaliśmy!
Zza drzwi odzywa się Grzegorz.
G: Siedzicie tam bite dwie godziny, długo mamy jeszcze czekać?
Kostek wychodzi z pokoju.
Ko: Dobra chłopaki, mam dla was dobrą i złą wiadomość.
R: Najpierw dawaj dobrą.
Ko: Namierzyliśmy Tytusa na kamerach.
P: I?
Ko: I to tyle. Natomiast zła, brakuje nagrania z samego początku - z zakładów.
P: Na próżno szukaliśmy pomocy.
G: Dzięki za nic, kujonie.
Sfrustrowani chłopcy wychodzą z domu Kostka. Z domu dobiega głos matki Kostka.
MK: Kostek, obiad!

Chłopcy idą w kierunku zakładów.
P: Sami będziemy musieli się dowiedzieć, co jest przyczyną jego agresji.
R: A może pójdziemy do Magdy? Ona przecież studiuje psychologię.
G: Co ci niby powie psycholog, poradzi Ci abyś się nie zabijał, czy co?
P: Zaraz pójdziemy do Magdy, ale najpierw zajrzyjmy na zakłady.
Chłopcy podchodzą do Daniela, który siedzi przed zakładem.
P: Daniel, mamy pytanie.
D: Jakie?
P: Nie widziałeś Tytusa, jak go belka uderzyła dziś rano w głowę?
D: Nie, nic na ten temat nie wiem.
R: Czy w ogóle jest tu jakiś monitoring?
D: Spytajcie Przema, on ma dostęp do kamer na ulicy.
G: To tu są jakieś kamery? Bo ten rudy piździelec i jego kolega hakerek nie mogli się dostać.
Chłopcy idą na górę do Przemysława, który siedzi przy swoim biurku.
Pr: Cześć chłopcy, w czym wam mogę pomóc?
R: Potrzebujemy nagrań z kamer!
P: Nasz kolega miał wypadek w pracy i uciekł.
Pr: Wypadek? To już kolejny w tym miesiącu. Chyba będziemy musieli spisać protokół-
G: Mniejsza o protokół, odpalaj kamery od dziewiątej i jedziesz!
Pr: Ok!

Przemysław odpala kamerę, na której widać Marcina i operatora dźwigu.
Pr: Nagrania z dziewiątej rano...
G: Trochę dalej.
Przemysław przewija nagranie.
G: Jeszcze... Jeszcze trochę, za daleko! W drugą stronę, ok... zatrzymaj!
Klatka z monitoringu, na której belka spada na Tytusa.
Pr: Ołłł, to musiał być wstrząs mózgu.
R: Belka nie spadła mu na głowę, tylko na obojczyk. Dopiero potem uderzyła go w twarz.
G: Puszczaj klatka po klatce, kiedy leży na ziemi.
Przemysław puszcza nagranie w spowolnionym tempie. W pewnym momencie wszyscy zauważają gruz spadający do buta Tytusa.
G: Czekaj, co to było?
P: Gdzie?
R: Tytusowi coś spadło do buta!
Pr: Rzeczywiście!
P: Kamień w bucie! O to chodziło!
G: Musimy go złapać, zanim jego down zrówna Santa Santanę z ziemią!
R: Zwiążemy go i ściągniemy mu buty!
Paweł, Przemysław i Grzegorz patrzą na Romana krzywym wzrokiem.
R: Co?
P: Ty... geniuszu! Właśnie tego nam potrzeba!
G: Idziemy go szukać!
Grzegorz wybiega z zakładów, za nim Roman i Paweł.

Chłopcy wyruszają w miasto, zauważają Tytusa gryzącego samochód.
P: Tytus!
Tytus odwarkuje i zaczyna wspinać się po budynku.
R: O nie, nie ma bata! Nigdzie nie idziesz!
Roman zarzuca linę na nogę Tytusa i zaczyna go ciągnąć na dół. Tytus okazuje się być silniejszy i zabiera Romanowi linę. Zdecydowanym ruchem strzela z liny, która zawiązuje mu się wokół przedramienia.
R: Chłopaki, ratujcie!
Tytus wciąga Romana na wieżowiec.
G: O nie, teraz to zaszedł za daleko.
Grzegorz wyciąga z marynarki maczetę i szykuje się do rzucenia w Tytusa. Powstrzymuje go Paweł, który łapie go za rękę.
P: A może jednak spróbujemy do niego zagadać pokojowo?
G: Nigdy!
Grzegorz rzuca maczetą w stronę Tytusa, która tnie jego plecy. Zaczyna ryczeć, niczym King Kong i rzuca butem w Pawła. Trafiony upada na ziemię.
P: Dlaczego ja?
R: Chłopaki, rzucił jednym butem! Zróbcie coś, aby rzucił drugim! Tam musi mieć kamyk!
Wokół budynku zbierają się gapie, którzy nagrywają zdarzenie. Grzegorz pochodzi do jednego z gapiów.
G: A wy to co? Wypierdalać z tymi telefonami, ooo, bo musicie łapki na jebanym instagramie nabić, co? Zamiast pomóc to nagrywać! Dużo lepiej jest stać jak idioci z telefonami!
Paweł stoi przed budynkiem, myśli nad planem.
P: Mam pomysł...
Paweł spogląda się na Tytusa, który jest już na szczycie budynku.
P: Tytus!
Tytus patrzy na Pawła, z góry.
P: Jeśli nie przestaniesz, to zaraz... zadzwonimy na policję!
Tytus warczy.
P: Schodzisz czy nie?
Tytus bije się w klatę i ryczy.
P: Dobra, sam się o to prosiłeś. Grzesiek!
G: Co?
P: Dzwonimy na bagiety.

Grzegorz wyciąga z kieszeni telefon i wybiera numer na policję.
Telefon: Komenda Policji w Santa Santanie, w czym możemy pomóc?
G: Dzień dobry, mamy problem z kolegą, który-
T: Aby wysłać zgłoszenie, wciśnij 1. Aby umówić się z naszym-
G: A idź ty w chuj, jebana automatyczna sekretarko, cała wasza policja jest niekompetentna!
Tytus groźnie spogląda na Grzegorza, na dole i rzuca drugim butem.
G: Nic nie umiecie tylko skuwacie niewinnych ludzi!
But leci w kierunku Grzegorza.
G: Gdybym tylko został prezydentem, to bym was wszystkich-
Grzegorz obrywa butem w głowę i traci przytomność.
P: Ej, Tytus rzucił drugim butem!
Tytus otrząsa się z szału.
Ty: Cześć, chłopacy!
R: Odwiąż mnie! Ej!
Ty: Się robi!
Tytus odwiązuje Romana.
R: Ale daj mi weeeeeeeeeeeeeeeeeeejść!
Roman wpada do kontenera na śmieci. Ze skórką z banana na głowie wynurza się ze śmietnika. Tłum gapiów rozchodzi się.

Grzegorz wstaje.
G: Co się... gdzie ja...
Ty: Grzesiek!
Tytus rzuca się z budynku, próbuje wskoczyć na Grzegorza.
P: Tytus, nie!
Tytus spada, śmiejąc się. W ostatniej chwili przyjeżdżają policjanci i łapią Tytusa w koc.
Ty: Dzień dobry, Panie Bagieto!
P1: Kolejny samobójca uratowany.
Ty: Panie Bagieto, ja nie jestem samobójcą, ja jestem szczęśliwy! Już nie mam kamyka w bucie!
R: A to ulga.
P2: Ktoś mi tu śmierdzi. Ty, w czerwonym.
R: Ja? A ja to wpadłem do kontenera przez tego idiotę!
P: Ważne, że przynajmniej jest po wszystkim.
P3: Ekhem. Wiecie, że będziecie musieli zapłacić za szkody.
Chłopcy rozglądają się po zniszczonej okolicy.
Ty: I-ile to wyniesie?
P3: 2 miliony i 200 tysięcy złotych.
Paweł dostaje oszołomienia.
G: Pawi?
P: Ehehe, to my możemy pójdziemy do domu po gotówkę, co panowie?
Nerwowym krokiem chłopcy odchodzą z miejsca zdarzenia, po czym zaczynają biec.
P3: Ej, wracajcie!
Na ekranie pojawia się stopklatka z uciekającymi chłopcami, po czym ekran ciemnieje.

Skit na zakończenie odcinka.
Nad miastem leci spadochroniarz, który zauważa dwie kobiety - jedna z nich jest jego miłością.
S: Ah, Sylwia!
Spadochroniarz ląduje na plaży, tuż przed opalającymi się kobietami.
S: Hej mała.
K2: Spadaj.
K3: No, spadaj frajerze.
Kobiety odchodzą. W kolejnej scence, te same kobiety siedzą na ławce w parku.
K2: I wtedy ona, po prostu poszła do niego!
K3: O nie...
K2: Co?
Spadochroniarz ląduje na ławce obok.
S: Co tam, laski?
K2: Olek, powiedziałam, żebyś spadał.
Kobiety odchodzą.
W następnej scence, jego miłość siedzi sama przed pizzerią - zajadając się pizzą. Spadochroniarz ląduje na markizie, z której spada i zwisa.
S: Heeeejkaaaaaa....
K2: Olek, daj mi wreszcie spokój! Nic między nami nie ma!
S: Sylwia, ale ja-
Sylwia uderza zwisającego głową w dół spadochroniarza w twarz i odchodzi.
W ostatniej scence, spadochroniarz nie daje za wygraną. Tym razem na nogach, podchodzi do Sylwii.
S: Sylwia...
K2: Czego nie rozumiesz w zdaniu "Daj mi wreszcie spokój"?
S: Wybacz Sylwia, po prostu chciałem Ci coś powiedzieć.
K2: No, mów.
S: Przepr-
Spadochroniarz zostaje przebity na wylot szpikulcem przez innego spadochroniarza, który leci z jego ciałem zwisającym z ostrza.
S2: Żaden frajer nie będzie rajcował mojej Sylwii.
Spadochroniarz 2 odlatuje w stronę zachodu słońca. Po chwili spadochroniarz spada ze szpikulca i wpada do oceanu.

Koniec odcinka 15.