Odcinek 13 - Finał

W poprzednim odcinku...
Retrospekcja:
P: Ten kotlet był tak surowy, że nadal oddychał!
Ty: Chłopaki, chodźmy do cyrku!
Tw: To ja, Twórca! To był mój plan, aby was zniszczyć!
R: Prawie nas pozabijałeś! I to nie jeden raz!
Tw: Dosyć pierdolenia, it's showtime!
G: Dalej jesteś gruby!
Tw: To była dopiero rozgrzewka!
D: Twoje polecenie jest rozkazem.
R: Grzechu, nie!
G: Biblia potępia czarostwo!
P: Zaklęcia mogą być użyte tylko przez kieszonkowego czarnoksiężnika.
C: Revertia Lumina, Revertia Lumina, niechaj ludzkość będzie czysta!
G: Pawi, cho no! Idziemy dokopać frajerowi!
D: ¡Mi albóndigas!
Z "portalu" wyłania się ostatnia scenka poprzedniego odcinka.
Tw: Ja wciąż czekam!
R: Pytanie, jak my przejdziemy przez jego arsenał?
P: Hmmm...

Paweł, Roman i Grzegorz spoglądają na Diego.
D: Que?
Chłopcy popychają Diego na front, który ma za zadanie zneutralizować działka. W duchu walki zrzuca kurtkę i stanowczym krokiem przechodzi przez pierwszą linię działek, które jednak go nie atakują.
P: Jak?
R: Co jak?
P: Jak one go, tak-
G: On jest niewykrywalny, Twórca przecież go nie chce zabić.
Tw: Ale i tak to zrobię, bo czemu nie?
Twórca kieruje ręcznie działka na Diego, które w niego strzelają.
D: ¡Mierda!
Diego zaczyna biec przed siebie, unikając kul niczym w Matrixie.
D: ¡Ay! ¡Oh! ¡Caramba!
Tw: Jak on to?
D: ¡Niños! Biegnijcie przed siebie! ¡Rápido, rápido!
Paweł, Roman i Grzegorz biegną za Diego, omijając kule.
Tw: Więcej mocy!
Twórca zwiększa moc, jednak działka zaczynają się zacinać.
Tw: Jebana radziecka technologia! Najwyższy bieg!
Działka zaczynają strzelać coraz to szybciej, jednak z powodu przeciążenia zaczynają się przewracać i rzucać po całym korytarzu. Chłopcy zaczynają się słaniać przed pociskami.
D: Tutaj! ¡Andale!
Diego zaciąga chłopców za ścianę, skrywając się przed tajfunem kul i latających śrubek. Chwilę później, działka wybuchają jeden po drugim. Roman, stojący z brzegu ściany zostaje trafiony odłamkiem w policzek i upada.
P: Romek! Żyjesz?
Roman przeciera krew z policzka
R: Ta... chodźmy dalej...
G: Przez twój pomysł niemal nie zginęliśmy!
Tw: Dobra, pora na ostatni etap!
Twórca ucieka po schodach, za nimi biegną chłopcy.

Ostatni etap walki. Na najwyższym piętrze Strefy Jeden, przesiaduje Tytus.
P: Tytus? Co ty tu robisz? I dlaczego... jesteś taki napakowany?
Ty: Pielęgniarka dała mi sterydy, Pawi!
G: Chujowo wyglądasz, jak kulturysta normalnie! Nienawidzę kulturystów!
Tytus podchodzi do Grzegorza, jedną ręką łapie go za głowę i rzuca przed siebie.
G: Nie bij mnie, przepraszam!
P: Tytus, spokojnie, spokojnie. Zaraz zniszczymy Twórcę.
Tw: Ej!
Chłopcy i Diego obracają się w stronę Twórcy.
Tw: Pora na ostatni etap naszej przygody... Strzelanka!
G: Polegniesz! Polegniesz jak zwykła pizda! Pięciu na jednego!
Tw: Morda w kubeł, Grzechu! Tam o, macie bronie!
Twórca pokazuje na skrzynkę z bronią.
Tw: Ja idę na swoją stronę!
Twórca idzie na drugi koniec korytarza i staje przy działku z minigunem.
Tw: Hoho, już widzę jak polegam jak pizda! To wy wszyscy, polegniecie jak wielkie pizdy!
P: Nie, nie i nie! To niesprawiedliwa przewaga!
Tw: Wasz czas już dobiegł końca... Final round, fight!
Twórca rozgrzewa minigun i oddaje serię strzałów do grupy, która chowa się za drewnianymi pudłami.
P: Nosz kurwa! Te jego pomysły... Dobra, uzbrajamy się!
Paweł wyciąga ze skrzynki karabin, Roman i Grzegorz pistolety maszynowe, Diego obrzyn, a Tytus wyrzutnię rakiet.
Tw: Wyłazić! Chujki jedne...
G: Tytus, idź na front! Będziesz nas osłaniał!
Ty: Sam se na front idź.
P: Tytus, no weź, bez ciebie zginiemy!
Ty: Mam ciebie rzucić na front?
P: Nie, nie...

Twórca kontynuuje ostrzał jedną ręką, trzymając w drugiej piwo.
Tw: No, czekam. Ruszcie dupy zza tej zasłony i walczcie, a nie. Jak cipki się chowacie...
Ty: Ja ci dam cipki!
Tytus podnosi z ziemi skrzynkę i rzuca z nadludzką siłą w kierunku Twórcy.
Tw: Padnij!
Twórca rzuca się na ziemię, nad nim przelatuje skrzynka. Roztrzaskuje się na ścianie obok.
Tw: Jebany... jak on to zrobił?
P: Z rakiety go, póki leży!
Tytus wystrzeliwuje rakietę w kierunku wystającego zza miniguna Twórcy, który w ostatniej chwili podnosi się i odskakuje w swoje prawo.
Ty: Szlag!
P: Panowie, naprzód!
Chłopcy i Diego nadciągają z brońmi w ręku, ostrzeliwują Twórcę.
Tw: Opłacało się ubrać ten kevlar, co nie?
Diego trafia Twórcę w nieuzbrojone kolano.
Tw: Cholera!
Twórca odpowiada serią z miniguna, jednak nikogo nie trafia.
P: Naprzód, naprzód!
D: ¡Sí, sí! Żryj ołów, estúpido!
Roman i Grzegorz ostrzeliwują Twórcę z pistoletów, aż w końcu jedna z kul przebija kevlar i wbija się w jego brzuch. Kolejne kule przebijają jego tułów na wylot, wybebeszając jego wnętrzności.
D: ¡Ahora! Tytus, strzelaj!
Ty: Nie mam rakiet!
G: Granat!
Grzegorz rzuca granat w kierunku leżącego Twórcy, eksplozja wyrzuca go na dach Strefy Jeden.
P: Gońcie go!
Chłopcy biegną na dach.

Twórca leży przy kominie, ciężko ranny.
G: No i teraz się doigrałeś.
Chłopcy podchodzą do Twórcy.
Tw: Nie zabijajcie mnie, poddaję się! Poddaję się!
G: No wreszcie...
Paweł łapie Twórcę za kaptur i podnosi go.
P: A teraz gadaj.
Twórca patrzy na Pawła, zdezorientowany.
Tw: Co gadaj?
P: Gadaj! Czemu ciągle za nami łazisz!
Tw: Dobra! Opowiem wam wszystko od początku!
Paweł puszcza Twórcę.
R: No, to dawaj.
Tw: Dobra, wszystko się zaczęło, kiedy byłem mały!
Flashback z dzieciństwa, kilkuletni Twórca siedzi w salonie ze swoim starszym bratem, Reżyserem.
Tw: Zacznijmy od tego, że moi rodzice, nie potrafili żyć w zgodzie.
Rodzice Twórcy i Reżysera wchodzą do salonu, oboje mocno pijani.
Tw: Znaczy, mnie i mojego brata kochali, ale siebie nienawidzili. Katalizatorem wszystkich sprzeczek i bijatyk był a jakże, alkohol. Przepijali zarobione pieniądze, zostawiając na przeżycie nędzne minimum. Jako mali chłopcy, ja i Reżyser-
Monolog Twórcy przerywa Paweł.
P: Ale co to ma wszystko do rzeczy?
G: Od rzeczy wal, a nie jakieś historyjki opowiadasz.
Tw: Dajcie mi dokończyć, wszystko będzie zaraz jasne.
Ponownie we flashbacku, rodzice Twórcy i Reżysera zaczynają się bić.
Tw: No więc, byliśmy w tragicznej sytuacji. Na skraju ubóstwa, z nienawidzącymi się rodzicami. Sami musieliśmy się wyprawiać do szkoły, sami musieliśmy robić pranie, w domu zapierdalać z mopem, nie mieliśmy wolnego czasu!

Pijany ojciec nakazuje Twórcy posprzątać plamę swoich wymiotów.
Tw: Nic, tylko siedzieliśmy z rodzicami.
Matka zaczyna krzyczeć na ojca, po czym rzuca się na niego.
Tw: Ja i mój brat, byliśmy ich parobkami.
P: I tak przez cały czas?
Tw: No tak.
G: A opieka społeczna do was przychodziła?
Tw: Tak, ale nigdy im nie otwierali. A przychodzili, oooo w chuj razy. Raz kiedy policja próbowała wejść przez okno, to wtedy zabrali im drabinę i sprzedali.
R: A co z wami?
Tw: Z kim?
R: No z tobą i z bratem.
Tw: A nas, wtedy zamykali wtedy w łazience. Nieraz zdarzyło im się zapomnieć o nas i zostawaliśmy na całą noc.
P: Dobra, a jak dorośliście?
Tw: Kiedy nieco dorośliśmy, próbowaliśmy zawalczyć o swoje. Broniliśmy się przed matką, ale przed ojcem nie mieliśmy szans. Raz jak mnie złapał za nogę i majtnął o parapet, to mnie niemal nie zabił! Brata raz próbował zabić drzwiami od szafy, przytrzaskiwał mu nimi głowę, aż do utraty przytomności.
R: Co za pojeb!
P: A jak wyglądały twoje relacje z innymi, na przykład członkami rodziny?
Tw: Nigdy nie miałem okazji poznać nikogo spoza rodziny. Nikt nie chciał do nas przyjeżdżać, a starzy nie byli nimi zainteresowani. Ni od matki, ni od ojca strony, nikt.
P: I pewnie dlatego nie miałeś, z kim porozmawiać.
Tw: Tak.
G: A co z bratem?
Tw: On miał szczęście, bo nie został alkoholikiem. Zdołał zawalczyć o swoje i uciekł z domu całkiem niedawno. Został uczniem jakiejś tam akademii poza miastem, na studiach inżynierskich.

Twórcy zaczyna się zbierać na łzy.
Tw: Tymczasem mi, chuja się udało! Zostałem menelem! Cały czas chleję przed kompem i opłakuję stare czasy, dlaczego mi się takie chujowe szczęście trafiło!
Ty: Kurczę, smutne.
Tw: Nie miałem znajomych, nie miałem pieniędzy, nie miałem niczego!
R: Nie miałeś pieniędzy, to za co chlałeś?
Tw: Tłukłem się o butelki z menelami, tak było!
P: Aj, każdy tak mówi. Powinieneś przestać pić, zanim się serio przekręcisz.
Tw: Przekręcę się prędzej czy później.
G: Przestań się w końcu mazać, zaraz i ja się poryczę!
Tw: Cały czas, życie było przeciwko mnie! Rodzina, przeciwko mnie. Znajomi, przeciwko mnie. Nawet nieznajomi! Też byli przeciwko mnie! Wszyscy wiecznie mieli do mnie jakiś problem!
Ty: A może powinieneś wrócić do bycia małpą?
Tw: Jak do bycia małpą?
Ty: Kiedy jestem smutny, myślę o tym, aby zostać małpą! Nie masz obowiązków, jesz banany ile wlezie i rzucasz kupą w ludzi!
Tw: Nie, to mnie nie uszczęśliwi.
R: A może kobiety? Miałeś kobiety?
Tw: Miałem ich nawet 6, tylko z jedną mi się udało.
P: I jak?
Tw: Związek trwał jeden dzień...
G: Pierdol kobiety, zostań politykiem! Konfederacja zawsze przygarnie ludzi bez wykształcenia!
Tw: Nie bawię się w politykę...

Twórca podchodzi do barierki na dachu.
P: Ej, Twórco?
Tw: Co?
P: Nie powiedziałeś nam jeszcze, dlaczego nas chciałeś zniszczyć.
Tw: A bo wiecie, kiedy byłem przybity, pisałem z bratem różne dzieła. Tworzyliśmy postacie, fabułę, dialogi, i tak dalej. I pewnego dnia, gdy wymyśliłem sobie was, zorientowałem się, że każdy z was pasował do pewnej części mnie. Na przykład Paweł, byłeś smutkiem w mojej głowie. Romek, moim chujowym podejściem do kobiet, Grzechu wiecznym gniewem na wszystkich i wszystko, a Tytus? No, sami widzicie. Kiedy spadłem z tych schodów, po prostu mi uciekliście. Straciłem wszystko, nawet wy się przeciwko mnie odwróciliście.
G: Nie, nie wiedzieliśmy o tym... Po prostu, twoja głowa, to był nasz portal na prawdziwy świat!
R: Tak, ale kobietki w tym realnym świecie mają nawet fajne.
Ty: W końcu mogliśmy zjeść remuladę!
P: Ta, ale najważniejsze jest to, że to będzie twoja okazja do, odbudowania siebie, swojej osobowości!
Tw: Nie... nie mam już z czego odbudować siebie. Jestem emocjonalnym wrakiem...
Twórca wychyla się za barierki.
P: Ej, co robisz? Nawet o tym nie myśl!
Tw: Nie mam już po co żyć... cały świat mnie nienawidzi.
P: Nie cały! My się o ciebie troszczymy.
R: Jesteśmy, jak twoje dzieci!
G: No weź, masz jeszcze po co żyć...
Tw: Ta, wcale.
Twórca zaczyna się puszczać barierki.
Ty: Nieeee! Uratuję cię!
Tytus rzuca się aby uratować Twórcę, jednak uderza głową w barierkę - którą wyłamuje. Twórca spada w spowolnionym tempie, przy dramatycznej muzyczce, na koniec rozplaskuje się o beton.
P: Twórco! Nieeeeeeee!
Paweł zaczyna płakać, wraz z nim pozostali.
P: Dlaczego on to zrobił? Dlaczego?!

Na dach przychodzi Reżyser, brat Twórcy.
Re: Nie widział ktoś mojego brata?
G: A ty to co za jeden?
Re: Jestem Reżyser, brat Jakuba.
Paweł ze łzami w oczach spogląda przez barierki.
P: Nie... on po prostu znikł...
Re: Szkoda, miałem mu coś do przekazania. Nasi rodzice chcieli mu coś powiedzieć.
Chłopcy spoglądają na Reżysera smutnym wzrokiem.
Re: Coś się stało?
P: Reżyserze... nie wiemy jak Ci to powiedzieć...
Re: Nie, nie może być...
R: Niestety, twój brat, on... Już jest po drugiej stronie.
Re: Kuba! Ja pierdolę, nie wierzę!
G: Skoczył z dachu. Leży tam, na dole. Lepiej zadzwoń po jakiś zakład pogrzebowy, by go zeskrobali z chodnika.
Reżyser biegnie na dół, cały roztrzęsiony.

Chłopcy schodzą na dół Strefy Jeden.
P: Nie wierzę, on naprawdę umarł!
G: Sam się o to prosił.
P: Jak prosił? On zaznał prawdziwy koszmar z rąk swoich rodziców, żadno dziecko nie powinno-
Ty: Chłopacy!
P: Co, Tytus?
Ty: Gdzie jest Diego?
Chłopcy obracają się do budynku, który zaczyna się zawalać.
P: Diego, tylko nie ty!
Paweł próbuje biec w stronę Strefy Jeden, jednak pozostali chłopcy go przytrzymują.
P: Puśćcie mnie!
G: Nie przejmuj się, on przeżyje.
Z budynku wypada kurtka Diego. Paweł ściska jego kurtkę i patrzy w niebo.
P: Diego, błagam, jednego już straciliśmy!
Koło chłopców zatrzymuje się furgonetka TT, którą jadą Deryl i Tomek.
De: Chłopcy, wsiadajcie!
P: Nie! Nigdzie się nie ruszymy bez Diego!
To: Jego dni już są policzone... po prostu odpuśćcie. Odpuśćcie, będzie was mniej bolało.
Tytus, Roman i Grzegorz wchodzą do furgonetki.
P: Ja się nigdzie nie ruszam!
G: Wsiadaj, nie gadaj!
Grzegorz zaciąga Pawła na tyły furgonetki.
P: Puszczaj!
Furgonetka odjeżdża.
P: Diego, nieeeee!
Paweł zaczyna krzyczeć i uderzać w tylne drzwi pojazdu. Po krótkiej chwili, Strefa Jeden zawala się i wybucha.

Scena na cmentarzu. W tle, przy trumnach ofiar stoją rodziny, znajomi zmarłych. Jedynie przy trumnie Twórcy nie stoi nikt, poza jego bratem.
BO: Wiadomości, Bartosz Ogór. Jestem w tej chwili na cmentarzu w San Santanie. Ze mną jest Robert Fasola.
RF: Dzień dobry.
BO: Robercie, opowiedz nam co się stało 3 dni temu.
RF: Dokładnie 3 dni temu, w Santa Santanie zawaliła się stara hurtownia przy ulicy Franciszkańskiej 12. Zginęło wówczas 12 osób, wiele zostało rannych. Co dziwne, upadłość hurtowni ogłoszono dokładnie w 2006 roku, od tego czasu nikt nie był upoważniony do wstępu na jej teren. Policja cały czas bada tą sprawę.
BO: Wśród ofiar katastrofy znalazł się Diego Fernández, znany i szanowany taksówkarz w rejonie.
RF: Miałem okazję z nim podróżować po mieście, Bartku. Czasami opowiedział jakiś kawał, czasami puścił w radiu jedną ze swoich latynoskich piosenek, czasami poczęstował jakimś przysmakiem czy butelką ostrego sosu.
BO: Diego na zawsze zostanie w naszych sercach, Robercie.
Scena przy grobie Twórcy. Reżyser lamentuje nad śmiercią swojego brata.
Re: Kuba, dlaczego?!
Do Reżysera podchodzą chłopcy.
R: Siemka.
Re: Hej...
P: Dalej przeżywasz śmierć brata?
Re: No... Był taki młody, a taki głupi!
G: Debil, no debil! Próbował zabić własne... dzieci? Tak, dzieci! Jego własne twory!
P: Grzechu, daruj sobie te docinki.
Ty: Haha, z ziemi wystaje palec!
Tytus zaczyna bawić się palcem przy grobie.
Re: Tytus, zostaw! To nie palec, to pijawka!
Ty: Co?
Tytus zostaje ugryziony przez pijawkę.
Ty: Aaa, gryzący palec!
Tytus rzuca pijawkę w stronę kamery, która przez chwilę pełza po obiektywie i rozmazuje ekran. Wszyscy stoją przez chwilę, nie mówiąc nic.
P: Więc, co będzie z nami?
G: Twórca nie żyje, to my też odejdziemy do piachu?
Re: Hmmm, zobaczymy. Na razie, muszę to przemyśleć.
Ekran przybiera czarno-białe barwy.
Re: I tak oto, dobiegliśmy do końca pierwszego sezonu Split Personality.
Ekran ciemnieje.


Przy akompaniamencie mozartowskiej Lacrimosy, przez ekran przewija się kilka plansz ze zmarłymi postaciami.
(Zuzanna Banasiak, lat 24.)
Re: Po wielu wzlotach i upadkach, pierwszy sezon przechodzi do historii.
(Piotr Iwański, lat 46.)
Re: Mimo, że niektórzy lubieli, lub nie lubieli naszego serialu, chciałbym dodać coś od siebie.
(Miguel Ángel Graciani Torres, lat 25.)
Re: Chciałbym podziękować wszystkim, którzy poświęcili chociaż pięć minut na obejrzenie naszego serialu.
(Diego Fernández Dávila, lat 26.)
Re: Niestety nie każda historia ma dobre zakończenie, przekonaliśmy się tego sami.
W kadr wchodzi Tytus, który przysłania nazwisko i wiek Twórcy.
Ty: Reżyserze, czy będzie drugi sezon?
Re: Będzie, zejdź z obrazu!
Ty: Ok!
Tytus schodzi z kadru, wraz z nim znika plansza Twórcy.
(dziadek, lat 53.)
Re: Ale pytanie, czy powstanie drugi sezon Split Personality?
Reżyser siedzący przy kominku obraca się do obiektywu.
Re: Odpowiedź nie jest pewna, dowiecie się dopiero 1 września. To wszystko co chciałem powiedzieć. Do zobaczenia!

Koniec odcinka 13.