Odcinek 12 - Strefa jeden

Chłopcy wychodzą z burgerowni, w galerii.
P (do pracowników): Ten kotlet był tak surowy, że nadal oddychał!
P: No mówię wam, dostaniemy jakiejś salmonelli!
Ty: Mu... mu...
R: Co?
Ty: Mu...
G: O zobaczcie, Tytus już się w krowę zamienia!
Ty: Muszę do kibelka!
Tytus biegnie w kierunku toalety, biegając po całym centrum handlowym w komicznie szybkim tempie. Zdenerwowana sprzątaczka uderza Tytusa mopem w twarz.
S: Kibel masz tam, po prawej! Idioto.
Tytus biegnie do toalety, w której wymiotuje resztki burgera. Chłopcy czekają na niego przed barem.
P: Siedzi tam już jakieś... no...
Paweł liczy na palcach.
P: 15 minut.
R: A co jeśli rozsadziło mu jelita?
G: Takim gównianym żarciem? Bez wątpienia. Chodźmy go pozbierać.
Chłopcy idą do toalety, w której nadal siedzi Tytus.
G: Jesteś tam jeszcze?
Tytus wymiotuje dalej.
R: Mówiłem wam, żebyśmy poszli gdzieś indziej! Mogliśmy iść do Chińców, oni tam przynajmniej potrafią dogotować swoje mięcho.
P: Chodź Tytus, idziemy.
Tytus wychodzi z kabiny i chwiejnym krokiem podąża za chłopakami.

Po drodze, chłopacy zauważają ulotkę cyrkową.
P: Cyrk?
Tytus zaczyna się cieszyć.
Ty: Chłopaki, chodźmy do cyrku!
G: Co ty tam będziesz robił w cyrku? Oglądał jak pajac z czerwonym nosem na jakimś słoniu jeździ?
Ty: To są klauni, głupiutki! Kocham klaunów, Grzesiu!
R: Cyrki są dla dzieci.
G: Ta, codziennie mamy cyrk, użerając się z tobą, niedorozwoju.
P: Chłopaki, no weźcie. Jak Tytusowi się podoba, to niech idzie. Proste? No proste.
R: Ja nigdzie nie chcę iść, niech sam sobie idzie.
Tytus patrzy na Romana smutnymi oczkami.
R: Co, teraz będziesz mnie emocjonalnie szantażował? Ile ty masz lat? Nie dosyć, że do cyrku chce iść to jeszcze będzie mi tu ryczał.
Tytus zaczyna donośnie płakać.
G: Dobra, Jezu! Pójdziemy do tego twojego cyrku.
Ty: Ok! Chodźcie!
Tytus ciągnie chłopaków do cyrku, niemal nie urywając im rąk.

Chłopcy wchodzą do cyrku, w którym gra muzyka techno. Siadają po prawej stronie wyjścia, rozglądając się po obiekcie.
Ty: Klauni! Kocham klaunów! Zobaczcie, idą!
Tytus wskazuje na grupę bezdomnych, pomalowanych jak klauni.
G: To mają być klauni? Ahahaha, to przecież banda śmierdzących meneli!
R: Już czuję ten smród!
P: Ta, gdzie ten drugi menel zgubił but?
Zbliżenie na jednego z "klaunów", który ma na nogach tylko prawego buta. Na scenę dołącza czwarty klaun, z bardzo znajomą twarzą.
Po: Witajcie, drogie dzieci! Jestem Popin, klaun Popin!
Dzieci na widowni zaczynają się cieszyć na widok Popina, w tym Tytus.
R: To jest dziwnie podejrzane...
G: Zmywajmy się z tąd.
Paweł spogląda na rozweselonego Tytusa, klaskającego i krzyczącego do klauna.
Ty: Kocham klaunów, kocham Cię Popin!
Po: Na dobry początek, pozwólcie, że ja i moi koledzy, zatańczymy wam tango!
Popin i "klauni" dobierają się w pary i próbują zatańczyć tango. Jednak nie idzie im to najlepiej, gdyż zwerbowani pomocnicy stale się potykają i upadają. Rodzice zaczynają buczeć, a niektóre dzieci płakać.
D1: Klauni się przewracają!
R1: Co za strata pieniędzy...
R2: No, zabierajmy się z tąd!
Rodzice zaczynają kierować się do wyjścia, jednak na drodze staje im Popin.
Po: A dokąd to? Spektakl dopiero co się zaczął!
R3: Zwolniłam się wcześniej specjalnie dla mojej Martynki!
D2: Mama, boję się...
R4: Spokojnie, Kacperku. Albo oni nam zrobią dobry spektakl, albo my potłuczemy im te zapite gęby.

Tytus nadal klaszcze na widok klaunów, uśmiechając się jak głupi do sera.
Po: No, potańczyli? Potańczyli! A teraz, pora na zwierzątka!
Popin wyciąga spod swoich nóg klatkę z kurczakami, pomalowanymi na kolorowo - niczym papugi.
R: Kurczaki?
G: Pojebane...
Ty: Dajcie mu szansę! Uwielbiam kurczaki!
Na scenę wchodzą aktywistki praw zwierząt, wściekłe na Popina.
A1: Te, pajac! Co ty sobie myślisz, że kurczaki będziesz malował dla radochy dzieci?
A2: Ta, pomyśl o zwierzętach! Sam chciałbyś siedzieć w takiej klatce? Nic tylko całe życie w klatce!
Popin wykopuje aktywistki z cyrku na zbity pysk.
Po: No, dzieciaczki! Chodźcie zobaczyć moje ptaszki!
Nikt nie podchodzi do kolorowych kurczaków.
Po: No dobra... a może baloniki!
Popin wyciąga z kieszeni garść "baloników" i zaczyna je dmuchać.
R: Ty, klaunie! To przecież są kondomy!
Popin patrzy na Romana i wyciąga właściwe baloniki.
Po: Wybaczcie dzieci, mam właściwe baloniki!

Sfrustrowani rodzice zaczynają opuszczać cyrk.
Po: Ej, nie wychodźcie! Mam jeszcze kilka sztuczek!
P: Nie wiem po co właściwie tu przyszliśmy.
G: Zabierajmy się z tąd.
Chłopcy schodzą z ławeczek i kierują się do wyjścia.
Po: Wy! Tak, wy tam! Nigdzie nie wyjdziecie!
Popin zamyka pilotem namiot i go podpala. Dzieci zaczynają krzyczeć ze strachu, dorośli chowają się po kątach.
Po: Zabawa dopiero co się zaczyna...
Popin zaciąga chłopców na środek sceny, która się zapada. Jako jedyny, Popin łapie się drabinki w zapadni.
Ty: Haha, spadamy!
Nadal płonący namiot cyrkowy zapada się, grzebiąc pozostałych gości.

Na samym dole...
P: Aa... Moja głowa... Żyjecie?
R: Ta, ale chyba złamałem nogę.
Ty: Jeszcze raz, jeszcze raz!
Popin zeskakuje z szybu windy, pod kątem kamery widać tylko jego cień.
G: Dobra Twórco, pokaż się i zacznij pierdolić, my posłuchamy...
Po: Zgadłeś, Grzechu.
Popin zrzuca na ziemię perukę i wyciera farbę z brody. Bez wątlipości, chłopcom ukazuje się Twórca.
Tw: To ja, Twórca! To był mój plan, aby was zniszczyć!
P: Czego ty od nas chcesz?! Cały czas nas śledzisz i uprzykrzasz nam życie!
R: Prawie nas pozabijałeś! I to nie jeden raz!
G: No, chyba aż 3!
P: Przez ciebie Magda mnie z domu wyjebała!
Tw: Ale zaznałeś swój pierwszy raz, co nie?
P: Kur... nie! Ja...
Paweł gubi się we własnych słowach.
Tw: Dokładnie! Uznaj mi w końcu rację, Pawełku...
P: Nigdy! Może i fajnie się bawiłem, no nie powiem... ale zmusiłeś Miko do pomocy w swoich chorych planach!
Ty: Właśnie, jesteś złym klaunem, Popin!
Tw: Typie, przecież jestem Twórcą.
Ty: Popin zjadł Twórcę!
Tw: Nie, debi- A dobra, zawsze wiedziałem że jesteś debilem. W końcu bycie debilem jest częścią mojej osobowości.
P: Nie odpowiedziałeś na nasze pytanie, czego ty od nasz chcesz?
Tw: Gówna psiego, zaraz położę was wszystkich do parteru... I wciągnę wasze dusze, niczym kokę!
Twórca wyciąga z kieszeni dwie maczety.
P: Ta? No dawaj!
R: Już widzę jak nas pokonujesz...
G: O, i co jeszcze z nami zrobisz? Obetniesz głowy i zawiesisz w salonie niczym jelenie?
Tw: Dosyć pierdolenia, it's showtime!

Twórca szarżuje w stronę chłopców z maczetami. Roman łapie go za nadgarstki, wykręca i kopie w nogę. Chwilowo zdezorientowany podnosi maczety i zaczyna wymachiwać przed sobą. Tytus próbuje się rzucić na Twórcę, jednak ten tnie jego ręce. Ranny pada na ziemię. Paweł i Grzegorz podnoszą z komody obok szybu tasak i karabin.
G: Zajebiście, rozpierdolę Cię!
Grzegorz oddaje kilka strzałów w kierunku Twórcy, jednak zamiast pocisków lecą kulki.
G: To jebana zabawka!
Tw: Haha, myślałeś że dostaniesz prawdziwy? Tylko, że ja też nie mam prawdziwego... nie dali mi pozwolenia, bo mam żółte papiery... Nieważne, niechaj bitwa się toczy dalej!
Twórca rzuca w kierunku Grzegorza jedną z maczet, która przecina na pół jego karabin.
G: Skurwysynie!
Ta sama maczeta leci w kierunku Pawła, która kaleczy jego obojczyk. Paweł wyciąga maczetę ze swojego obojczyka, nie zważając na obficie krwawiącą ranę. Roman wskakuje na plecy Twórcy i uderza po twarzy. Ten łapie Romana za ramię i zdecydowanym ruchem przerzuca przez swoje ramię.
Tw: Trochę się ćwiczyło podczas wirusa... CO NIE?
G: Chuja, dalej jesteś gruby! A na nogach masz taaaki baleron!
Tw: Za ten tekst Ci zaraz takiego kopa zasadzę...
Twórca chwiejnym krokiem podbiega do Grzegorza, podążając za nim. Grzegorz prześmiewczo zaczyna się cofać, po czym znienacka uderza go w twarz. Upada na brzuch, po czym zaczyna uciekać po schodach w górę.

Chłopcy biegną za Twórcą, który już czeka na nich z tajemniczym guzikiem w ręku.
Tw: Myśleliście, że ja wam ucieknę? Nie, to była dopiero rozgrzewka!
G: Co?
Twórca wciska guzik, który przywołuje jednego z jego podwładnych, dziadka.
Tw: Poznajecie tego dziadka?
Chłopcy przyglądają się dziadkowi, jednak go nie rozpoznają.
Tw: Przecież ten dziadek wystąpił w odcinku 2 i 7!
P: Odcinku?
Tw: Tak, jesteście moim tworem! I mogę z wami zrobić co zechcę! Dziadek, zabij ich!
Dz: Twoje polecenie jest rozkazem.
Zahipnotyzowany dziadek podchodzi do Pawła.
P: I co on mi niby zrobi? Uderzy laską, czy co?
Dziadek posyła Pawła na ziemię z lewego sierpowego.
R: Pawi! Osz ty stary pierdzie, zaraz poślemy Cię do grobu!
Roman rzuca się na dziadka, skacząc na niego z wyciągniętą ręką. Starzec momentalnie umiera. Paweł otrzepuje się i wstaje z betonowej posadzki.
Tw: Szybko wam poszło... Ale mam ich więcej!
Twórca wciska guzik kilkadziesiąt razy, przywołując kilkudziesięciu podwładnych.
Tw: Tymczasem ja, znikam!
Twórca biegnie na kolejne piętro, blokując wejście kratami.
R: Ej!
P: Cholera... nie przeżyjemy tego.
Ty: Chłopacy, zanim zginiemy, chciałbym wam coś powiedzieć!
R: Co takiego?
Ty: Kocham was.
G: Co ty, ciepły jesteś?
P: Nie palcie głupot! Musimy walczyć!

Tytus zauważa w oddali leżącą książkę.
Ty: Chłopacy...
G: Co ty tam widzisz?
Ty: Książkę!
P: Nie czas na książki! Musimy walczyć!
Tytus biegnie w kierunku książki, którą podnosi.
G: Tytus, nie! Przecież nie umiesz czytać!
Ty: Hi... hi, hi... Hiiii... pnoza! Hipnoza dla początkujących!
G: Jeśli nas robisz w chuja, to ja Cię tam wrzucę do tych wariatów!
Grzegorz podchodzi do Tytusa i zabiera mu książkę.
G: Hipnoza dla początkujących... Tytus, ty geniuszu, uratowałeś nas!
Grzegorz rzuca się na podwładnych, bijąc ich książką.
R: Grzechu, nie!
Roman podbiega do Grzegorza i odbiera mu książkę.
R: Ty byś tylko bił wszystkich wszystkim!
G: Co ty sobie myślisz, rzeczy moje zabierasz?
Grzegorz ponownie odbiera książkę, po czym Roman i Grzegorz zaczynają się o nią bić.
G: Zaraz Ci tą książką w łeb jebnę!
P: Chłopaki!
G: Czego? Nie widzisz że jesteśmy zajęci?
P: Tam w książce mogą być jakieś zaklęcia!
G: Zaklęcia? Ja wam dam zaklęcia, Biblia potępia czarostwo!
P: Chuj z twoją Biblią, musimy pokonać Twórcę!
G: Ci kurwa dam zaraz chuj z Biblią, chuja to Ci zaraz wsadzę w uch-
Ty: Chłopacy!
Tytus jest atakowany przez tłum zahipnotyzowanych podwładnych.
P: Dawaj to!

Paweł zaczyna przewracać kartki w książce, próbując znaleźć jakieś zaklęcia.
P: Aha, mam to! Revertia Lumina!
Tłum nie zostaje objęty zaklęciem.
P: Yyy, Revertia Lumina!
Tłum nadal nie został objęty zaklęciem. Paweł zauważa podpisany małym druczkiem napis "Zaklęcia mogą być użyte tylko przez kieszonkowego czarnoksiężnika. Aby zamówić czarnoksiężnika, zadzwoń pod podany numer..."
P: Do dupy ta książka!
Paweł rzuca książkę w tłum, z której wyłania się kieszonkowy czarnoksiężnik.
C: Ej, wyciągnijcie mnie z tąd! Halo, halo! Tu, na dole!
Tytus, który leży na ziemi, chwyta w ręce kieszonkowego czarnoksiężnika.
C: Witaj, młodzieńcze. Rzuć mnie w łapy kumpla swego, to dla szczęścia ich i twego.
Tytus bez zastanowienia rzuca czarnoksiężnika w ścianę obok Romana.
C: Ach jak boli, ale boli, będę leżał tydzień w koi!
P: Czarnoksiężniku, potrzebujemy twojej pomocy!
C: Słucham cię smolisty chłopku, co żeś czekał do-
R: Daruj sobie te rymy, co? Nasz kumpel jest w tarapatach!
C: Przepraszam was za me zachowanie, obiecam więcej się nie-
G: Skończ pierdolić, mów zaklęcie, bo rozpaćkasz się na mej pięcie! Rozdeptam cię, jak mrówę!
C: Revertia Lumina, Revertia Lumina, niechaj ludzkość będzie czysta!
Po wypowiedzeniu zaklęcia z tłumu zostaje zdjęta hipnoza.
T1: Co się stało?
T2: Gdzie ja jestem?
P: Zadziałało, dziękujemy Ci, dziękujemy, dziękujemy niezmiernie, czarnoksiężniku!
C: Że mój czas już dobiegł końca, będę leciał w stronę Słońca!
Czarnoksiężnik wyciąga miniaturowy dywan, na którym wylatuje przez okno.
P: I wszystko jest ok, tylko gdzie jest Tytus?!
Tytus leży na ziemi, mocno poobijany.
P: Tytus, żyjesz?
Tytus zaczyna kaszleć, przebudzając się.
Ty: Idźcie beze mnie...
P: Co, nie możemy-
Ty: Idźcie, po prostu idźcie. Na mnie nadszedł czas...
P: Nie pleć głupot! Czy jest tu ktoś lekarzem?
T3: Jestem pielęgniarką.
P: Zajmie się Pani Tytusem?
W tle, Roman natychmiast zarumienia się na widok młodej pielęgniarki. Grzegorz odciąga Romana na górę.
T3: Zrobię, co mogę.
G: Pawi, cho no! Idziemy dokopać frajerowi!
P: Trzymaj się, Tytus.
Paweł biegnie po schodach z Romanem i Grzegorzem. Nagle w tle dostrzegają Diego, taksówkarza.
D: Czekajcie, czekajcie! Voy contigo, pójdę z wami!
G: Dzięki, ale nie musisz-
P: Chodź, Diego. Przydasz nam się.
D: Hurra, skopiemy mu culo! ¡Andale, andale!

Paweł, Roman, Grzegorz i Diego dostają się na trzecie piętro Strefy Jeden. Piętro jest wyposażone w liczne działka i wyrzutnie rakiet.
Tw: Szybcy jesteście, no nie powiem że nie.
D: Zabieraj łapska od moich muchachos! ¡Tu gringo!
Tw: Masz jaja, aby do mnie mówić per gringo. Heh, jaja. Po twojemu, cojóny.
Twórca podchodzi do Diego i zasadza kopa w jaja.
D: ¡Mi albóndigas!
Tw: Który jeszcze?
Roman szczerzy groźną minę w stronę Twórcy.
Tw: No. Ja zmykam na drugą stronę, powodzenia w przechodzeniu tego piętra...
Twórca przebiega na drugą stronę i zasiada przy biureczku, otwierając piwko.
P: Wstawaj, Diego. Chcesz się poddać, jak zaszliśmy tak daleko?
D: Nie... po prostu muszę...
Diego zaczyna stękać z bólu, biorąc coraz to głośniejsze oddechy.
D: Dobra, jestem gotów!
Diego podnosi się i szykuje się do przebiegnięcia przez działka.
P: Stój!
Paweł łapie Diego za kaptur.
P: Chcesz aby cię normalnie usmażyło?
D: Nie, Svarti...
P: Svarti?
D: No Svarti, miałem kota Svartiego, jego sierść była w identycznym kolorze, jak twoje włosy.
P: A co się z nim stało?
D: Zdechł mi niedawno, stary był. miał 19 lat. Miałem go od małego...
G: Skończcie smęcić, bo się zaraz normalnie popłaczę! Mamy misję do wykonania!
Tw: Ja wciąż czekam!
R: Pytanie, jak my przejdziemy przez jego arsenał?
P: Hmmm...

Ciąg dalszy nastąpi... Koniec odcinka 12.


.